SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Paula- dziennik ciążowy vol. 2

temat działu:

Ladies SFD

słowa kluczowe: , ,

Ilość wyświetleń tematu: 90009

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 60 Napisanych postów 148 Wiek 36 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 52344
Hej,wielkie gratulacje :) ja wprawdziee mam termin dopiero na sierpień, ale z checia sie dowiem co to za szpital i jak się nazywa położna. Ja tez Warszawa:)

ps. dzieki Twojej rekomendacji zakupiłam sobie książkę katy bowman, jeśli masz chec to dysponuje linkiem do filmu instruktażowego(wzięłam wersję rozszerzona) :)
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
nightingal Moderator
Ekspert
Jest liderem w tym dziale Szacuny 6520 Napisanych postów 36028 Wiek 45 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 679732
Gratulacje - super news.

BEZ BÓLU NIE MA EFEKTÓW !!!

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
paula.cw Doradca
Ekspert
Szacuny 2451 Napisanych postów 12124 Wiek 37 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 591096
Będzie długo, bo lubię pisać, wylewać wspomnienia i czytać długie opisy porodów. 

Wersja przygotowana po grupę wsparcia która dała mi wiarę w to że poród naturalny po cesarce jest możliwy. Juz nie zmieniam treści. :P


Więc dla tych co wolą krótkie wersje napiszę wersje skrócona. Udało się- 18 miesięcy po poprzedniej CC, 11 dni po terminie, po indukcji urodziłam drogami natury Grzegorza, 3300 i 55 cm. 


Wiem, że szukamy kobiet które miały podobna historię poprzedniej ciąży, więc opiszę jak to u mnie było. 


I PORÓD 

Od początku przygotowywałam się do porodu naturalnego. Czytałam książki, opowieści porodowe na vivat poród, do 7 miesiąca ćwiczyłam na siłowni a później jogę i ćwiczenia dla mam oraz autohipnoze z cudem narodzin. Bardzo chciałam rodzić w Domu Narodzin na Żelaznej. Ale czas mijał i dosłownie nic się nie działo. Już od TP na IP na Żelaznej wysyłano mnie do szpitala, chociaż wszystko było w porządku. Na szczęście nie było miejsc. W domu próbowałam wszystkich sposobów na S i koktajlu położnych. Nic się nie  działo i tak dotrwałam do 10 dni po TP.   Na Żelaznej się nie udało więc zgłosiłam się na Madalińskiego. Następnego dnia po przyjęciu miałam masaż Szyjki (bez uprzedzenia i bardzo bolesny). Tego dnia dalej odchodził mi czop (zaczął dzień wcześniej w domu). I nadal nic, szyjka długa. Lekarze zdecydowali o próbie oksy. Trafiłam na porodówkę- szyjka długa i przepuszczała opuszek. Po pierwszej próbie oksy pojawiły się skurcze porównywalne do boli miesiączkowych czyli tyle co nic. Zostawili mnie na porodówce na noc. Całe szczęście że doula doradziła mi żeby wziąć zatyczki do uszu, bo cała noc obok odbywały się porody :) Następnego dnia przed 8 rano dostałam kolejną kroplówkę z oksy. Zaczęły pojawiać się regulane skurcze. Przyjechał mąż i doula, cudowna Małgorzata Skalska. Po kilku godzinach rozwarcia brak, więc przebito pęcherz. Zaczęło robić się bardzo intensywnie. Ze względu na oksytocynę byłam ciągle podpięta pod ktg ale dawaliśmy radę na kablu całkiem nieźle się poruszać. Były tańce z mężem, skakanie na piłce i sporo pozycji na łóżku porodowym. Dwa razy byłam pod prysznicem. W tle leciała muzyczka, paliły się moje ciążowe woski zapachowe. Doula wykorzystywała swoje sposoby uśmierzania bólu i razem z mężem na każdym skurczu uciskali mi biodra bo miałam silne bóle krzyżowe.  Niestety rozwarcie szło bardzo opornie. Ja czułam się słabo. Pomimo tego że dostałam obiad na sale porodowa (szacun za to) nie byłam w stanie nic przełknąć. Piłam tylko wodę z miodem i cytryną. Na pewnym etapie mnie położono na boku i bardzo długo tak leżałam i już nie miałam ochoty wstawać. Korzystałam wtedy z gazu. Zastanawialiśmy się nad zzo, ale byłam tak słaba że stwierdziłam że przy partych nie dam rady jeszcze tyle godzin, bo było ledwie 4 cm rozwarcia. W międzyczasie w badaniu wyszedł mi stan zapalny  i zapis na ktg był słaby. Ostatecznie podjęliśmy decyzję o CC. Sama operacje znioslam nieźle. Na stole dziwne uczucie szarpania, drgawki i bardzo silne emocje. Oczywiście mocno bolało po operacji. Miałam drgawki przez kilka dni ale psychicznie nie było źle. Nie miałam do siebie żalu. Bardziej żal do losu. Jak usłyszałam, że znajoma która miała mieć cesarkę urodziła szybko i naturalnie popłakałam się, więc jednak coś we mnie siedziało. 

Pamiętam, że jeszcze na sali poprodowej mówiłam mężowi, że drugi raz będę się bała spróbować naturalnie. Jednak o boku na prawdę szybko się zapomina i chyba jakieś 3 miesiące po porodzie zmieniałam zadanie. 

Chciałam opisać ten poród również dlatego żeby pokazać , że ciężko poród zakończony CC też może być Pięknym wspomnieniem, bo teraz pamiętam głównie chwilę bliskości i śmiechu z mężem. Miłość do synka zrodziła się od pierwszego wejrzenia a z karmieniem nie mieliśmy problemów związanych z CC. 


2 poród


Z wielu względów szybko zdecydowaliśmy na drugie dziecko. W sumie nie sądziłam, że tak szybko się uda karmiąc jeszcze starszaka. A okazało się, że udało się już w pierwszym cyklu jak synek miał 9 miesięcy. Od razu wiedziałam, że chciałabym urodzić naturalnie. Po przeanalizowaniu pierwszego porodu stwierdziłam, że zabrakło mi pomocy położnej a niestety nie stać mnie na doule i położną, więc już ok. 12 tygodnia zadzwoniłam do polecanej położnej. Trochę ostudziła mój zapał mówiac że jeszcze za wcześnie, bo wszystko się może zdarzyć no i że po cesarce trzeba się nastawiać na każdą opcje i mam zadzwonić ok. 30 TC. O temacie na chwilę zapomniałam. Ok. 24 TC pomyslalam, że może tym razem uda się na żelaznej i ciekawe kiedy tam trzeba się umawiać. Okazało się, że to najwyższa pora. Zadzwoniłam do jednej z najbardziej polecanych położnych i okazało się że jest dostępna w tym terminie. Rozmowa z nią dodała mi skrzydeł i zaczęłam na nowo wierzyć w mój vbac. Odliczalam czas do 30 tygodnia. Ciąża przebiegała bezproblemowo. Synek zapowiadał się mniejszy, szybko obrócił się główka do dołu. Ja byłam cały czas dość aktywna ze względu na trwający remont mieszkania oraz opiekę nad roczniakiem. Tym razem jednak szybciej zrezygnowałam z treningu siłowego a postawiłam na jogę że względu na zbyt napięte mięśnie dna miednicy. Znowu postawiłam na przygotowanie z hipnoporodem. Co prawda w trakcie samego porodu wykorzystywałam tylko pewne elementy ale pozwalał mi się wyciszyć w okresie oczekiwania. Zaliczyłam wizytę u osteopaty. Zgodnie ze wskazówkami przyjmowałam też wiesiołek i liście malin. ze względu na nawracające infekcje szybko zrezygnowałam z masażu krocza Wszystko co mogłoby zadziałać na szyjkę. W 38 TC przy badaniu lekarz stwierdził, że główka jest wysoko a szyjka  taka długa, że aż dziwne. Mnie to bardzo nie dziwiło. Stwierdziłam, że mam mało ruchu (spacery o tej porze roku jakoś nie były przyjemnością) więc zaczęłam prawie codziennie schodzić po schodach. Wg I. Choluj 8x8 pięter. Stwierdziłam że jak nie zadziała na szyjkę to chociaż będę miała trening. W okolicach 40 TC zaczęłam działać z mężem i robiłam masaż brodawek często połączony z nagraniami autohipnozy na pierwszą fazę porodu. Często miałam po tym lekkie skurcze. Dla mnie nowość. Na pierwszej wizycie na IP w Piasecznie , szyjka długa na 3 cm, przepuszcza opuszek głowa wysoko. Kolejna wizyta szyjka 2,5 cm. Na USG synek ok. 3300. Nikt nie widzi przeciwskazan ani nie dziwi się, że chce urodzić sn. Lekarz zaprasza na przyjęcie 10 dni po terminie na wywołanie. Do końca starałam się coś zdziałać we własnym zakresie. Korciło mnie żeby odmówić hospitalizacji, ale coś mi podpowiedziało że będzie dobrze. Od jakiegoś czasu nastawiałam się na to, że indukcja też może pójść dobrze. Plusem była możliwość zorganizowania opieki nad starszakiem. 

10 dni po terminie zgłosiłam się do szpitala. Szyjka miała 1,5 cm i przepuszczała palec. Powoli ale coraz lepiej. Stwierdzono dobre warunki do założenia balonika. Ok południa lekarz zamontował cewnik Foleya. Nic nie bolało. Pomimo tego, że wypompowano aż 80 ml nie czułam zbytniego dyskomfortu. Dostałam zalecenia chodzenia i czekaliśmy na rozwój sytuacji. Szyjka trochę krwawiła co było oznaka, że coś się dzieje. Zrobiłam też masaż brodawek. Czułam dość fajne ale nie bolesne skurcze ale na ktg nic się nie pisało. Następnego dnia rano (11 dni po tp) cewnik został wyjęty. Tylko 2 cm rozwarcia ale pocieszyłam sie, że to już połowa tego co poprzednio. Ok. 8 Lekarz zdecydował o przebiciu pęcherza. To jedyny zgrzyt bo nie zostałam w sumie spytana o zgodę. Po przebiciu miałam iść na porodówkę na kroplówkę z oksy. Trochę to trwało bo zjadłam sobie śniadanie, umalowałam się , przebrałam w porodowa kieckę i ok. 9 byłam na porodówce. Nic się nie działo. Czekałam na swoją położna i męża wiec nie miałam jeszcze kroplówki. Po kontrolnym zapisie KTG ok. 10 przyjechała moja położna i zaczęła się kroplówka. Na początku miałam leżeć. Leciała sobie muzyczka, odpaliłam swoją świece i czekaliśmy.  Po ok. Pół godziny zaczęły się skurcze. Dość szybko zrobiły się intensywne i częste. Położna mówiła że są co 3 minuty ale jestem pewna że niektóre przychodziły częściej. Miałam problem z rozluźnieniem ciała chociaż oddech bardzo pomagał. Po kolejnej pół godziny mogłam wstać ale ograniczoną byłam kablem. Krążyłam biodrami i opierałam się o męża ale jaki kolwiek dotyk bardzo mnie irytował. Organizm zaczął się oczyszczać. Na wc czułam mimowolne mocne skurcze z lekkim parciem z którym miałam problem przy poprzednim porodzie. Położna zapytała mnie co myślę o znieczuleniu. Byłam nastawiona że jeśli szyjka będzie tak oporna jak wcześniej a ból będzie podobny to wezmę tym razem zzo. Zapytałam tylko co ona o tym sądzi. Powiedziałam że widzę, że skurcze słabe się piszą ale czuję że są mocne. Bardzo podobało mi się jak powiedziała, że nie ważne jak się piszą, ważne że działają. Potwierdziła, że znieczulenie może pomóc.
Pół godziny później dostałam znieczulenie. Super anestezjolog, bardzo sprawnie się wkół. Po ok. 20 minutach zaczęła się błoga ulga. Minus był taki że musiałam leżeć. Ktg plus zapis ciśnienia. Ale nie narzekałam. Synek miał słaby puls i musiałam mocno skupiać się na oddechu do brzucha. Dostałam też tlen. Więc pełna aparatura. Ale włączyłam sobie swoją playlistę z energetyczna muzyka (dobrze że przygotowałam wersje relaksacyjną i szybką). Mąż mnie rozśmieszał, śpiewałam Queen, Florence i Rudimental. Te piosenki będą kojarzyć mi się z porodem. Świeżo po zadziałaniu znieczulenia rozwarcie na 6 cm. Ja nie wierzę i chce mi się płakać. Śpiewam sobie i myślę, że tak to można rodzić. Kolejne badanie 9 cm. Znowu płacze ze szczęścia. Coraz bliżej. W końcu mamy 10 cm ale czekamy jeszcze aż synek się wstawi dobrze w kanał. Zmiana pozycji. Po jakimś czasie czuję napieranie ja odbyt i krocze a brzuch sam zaczyna się spinać na parcie. Najpierw miałam się powstrzymać ale po chwili dostałam zgodę na to żeby spontanicznie przeć jak czuje potrzebę ale nie za mocno. Jaka ulga! Jakie to przyjemne! Nagle położna mówi, że obrócimy się na plecy i mam przeć. Byłam tak zaskoczona że ta próba nie wyszła zbyt Dobrze. Na spokojnie wytłumaczyła jeszcze raz. Zmotywowała że chcemy uniknąć vaccum. Trochę poparłam spontanicznie i znowu sygnał i przemy już konkretnie. To uczucie mam nadzieję, że zapamiętam do końca życia. Czułam jak synek wychodzi, czułam skurcze, widziałam go bardzo wyraźnie przez brzuch ale nie czułam bólu. Mam wrażenie że samo parcie trwało 5 max 10 minut. To było max 5 skurczy. Mały aż wystrzelił w ręce położnej. To się zmotywowała, powiedziała. Szczerze mówiąc przez większość czasu na sali porodowej po porodzie byłam w szoku. W szoku, że to już. W szoku że się udało. Był taki mięciutki i cieplutki. O 13:50 urodziłam. Bez nacięcia, pęknięcia jedynie z lekkim otarciem. Synek od razu przyssał się do piersi a potem leżał sobie spokojnie. Chciałabym też zapamiętać trakcję męża na moment narodzin i przecięcia pępowiny.

Jestem 4 dni po porodzie. Nic nie boli i cieszę się tym, jaka jestem sprawna. Psychicznie czuję się 100 razy lepiej niż po CC. Nastrój pomimo dłuższego pobytu w szpitalu jest bardzo dobry. Mniej spadków nastroju. Udany vbac napełnił mnie pozytywną energią.

Do końca miałam wątpliwości gdzie rodzić. Bałam sie, że na Zelaznej nie będzie miejsc. Z Madalińskiego byłam średnio zadowolona i dlatego ostatecznie zgodziłam się na indukcję w Piasecznie. Jestem bardzo zadowolona z opieki oraz standardów w tym szpitalu oraz współpracy z położna Iwona Owczarek. Szpital malutki ale nowoczesny i dzięki temu nikomu się nie spieszy, nie jest to tzw. masówka.

Teraz leżymy po żółtaczce. Jutro wypis i kolejny raz cieszę się z wybranego szpitala. Do tego w momentach jak się schylam czy coś podnosze i przypominam sobie, że po cesarce to byłoby albo niemożliwe albo bolesne tak bardzo cieszę się że się udało.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11149 Napisanych postów 51567 Wiek 31 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Super. Gratulacje i fajnie, ze udało się bez problemu.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 732 Napisanych postów 1984 Na forum 13 lat Przeczytanych tematów 192631
o! czekałam na opis :) super że jesteś zadowolona i że tak fajnie się skończyło :) Ja wciąż czekam i czekam.. źle robię nie biorąc pod uwagę CC bo jeśli się tak skończy to pewnie zalicze niezły zjadł psychiczny.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
paula.cw Doradca
Ekspert
Szacuny 2451 Napisanych postów 12124 Wiek 37 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 591096
Kaka ciężko jest wywarzyc pozytywne nastawienie (bo przecież jest ważne bo dużo siedzi w głowie) z realnym podejściem że wszystko się może zdarzyć.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11149 Napisanych postów 51567 Wiek 31 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Ja miałam bardzo podobny poród, jak ten pierwszy... w zasadzie prawie identyczny, łącznie z masażem szyjki, przebijaniem worka owodniowego, brakiem rozwarcia, spadającym tętnem dziecka i nawet odczuciami podczas cesarki (drgawkami).. normalnie wypisz, wymaluj
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 5995 Napisanych postów 10061 Wiek 32 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 214367
Gratuluję Paula cieszę się, że udało się urodzić naturalnie i że czujecie się dobrze.

Ciekawie było przeczytać tak szczery i dokładny opis obu porodów - szczególnie z perspektywy kogoś, kto nie ma o tym bladego pojęcia

""Doubt is enemy number one of progression"
Dziennik : http://www.sfd.pl/DT_MissInvincible-t1065640.html

Blog kulinarny: http://www.sfd.pl/[BLOG]_MissInvincible_w_kuchni-t1100371.html 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
paula.cw Doradca
Ekspert
Szacuny 2451 Napisanych postów 12124 Wiek 37 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 591096
Wróciliśmy w końcu do domu.

Do końca połogu na pewno będę pisać tutaj raz na jakiś czas co by zdać relacje.

Po porodzie naturalnym czuję się sprawna jak łania :D Serio różnica jest kolosalna. Do tego dużo lepiej niż pod koniec ciąży więc cieszę się ogromnie z małych rzeczy.

Brzuch jest sporo mniejszy. Mam zdjęcia tydzień po CC i wyglądałam jak przed porodem albo w 6 miesiącu ciąży. :p teraz brzuch jest jak 7- 16 tygodni po CC. Wg mojej oceny rozejścia nie mam ale za jakieś 2 tygodnie chce iść na kontrolę do fizjo.

Tak sobie pomyślałam że nie dziwię się że dziewczyny chcą tak szybko ćwiczyć jak się czują tak dobrze.

Ja oczywiście z treningiem jakimkolwiek czekam do końca połogu i kontroli u gina i fizjo. Teraz już w szpitalu robiłam sobie ćwiczenia rehabilitacyjne głównie oddechowe oraz aktywacja mdm.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Jest liderem w tym dziale Szacuny 12975 Napisanych postów 20734 Wiek 41 lat Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 607842
Dużo zależy od samego porodu. Ja po sn przez tydzień nie mogłam chodzić ani leżeć i nigdy więcej nie zdecydowalabym się na sn. Fajnie, że u Ciebie poszło tak szybko i bezproblemowo
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Priorytet na masie

Następny temat

sprawdzenie diety

WHEY premium