W kwietniu kupiłam karnet na siłownię i chodzę tam przynajmniej 5 razy w tygodniu, miałam przerwę w lipcu, bo zmieniałam pracę, wyjeżdżałam (blabla, trochę obowiązki, trochę wymówki). W sierpniu znów kupiłam karnet i ćwiczę. Problem polega na tym, że o ile ciało jest jędrne, skóra gładka o tyle kilogramy ani drgną. Jasne, waga do śmieci, miarka w dłoń... Ale tu też bez zmian, ten -1cm tu i ówdzie podejrzewam, że jest zależny od dnia i nie jest efektem ćwiczeń. Zawzięłam się, musi się coś ruszyć, potrzebuję opinii na temat tego, co zaplanowałam i stosuję. Chcę wiedzieć, czy to ma sens.
To, co mniej więcej ćwiczę i co jem poniżej:
A. Jedzenie
1. posiłek 6:00 (zazwyczaj 2 kromki żytniego chleba z szynką sałatą itp, jajecznica z dwóch jajek, rzadziej płatki Sante (4 łyżki płatek/ 2 chochle mleka)
2. posiłek o 11:00 (płatki owsiane, jogurt naturalny, jakiś owoc: dojrzały baban/ kiwi/ brzoskwinia/ borówki)
3. posiłek o 14:00 (sałatka - kurczak, szpinak, z makaronem, różne)
4. posiłek o 17:00 (obiad - ryż/ziemniaki + kurczak bez skóry albo zupa [bez śmietany])
5. posiłek o 20 (zazwyczaj koktajl mleko+owoce) ale czasem już nie jem tego posiłku - nie jestem głodna, a chodzę spać o 22 :)
Nie używam śmietany, masło maks 1 łyżeczka, do smażenia oliwa, piję wodę, słodzony sok raz w tygodniu, myślę, że nie wariuję z jedzeniem, bo pizzę lubię zjeść i uważam, że to normalne ale nie częściej niż raz na 2 tyg i 3 średnie kawałki.
B. Co ćwiczę?
20-30 min biegania na bieżni, średnie tempo 7:30 min/km (wg Endomondo) + rowerek około 15 min
Potem idę trochę na ciężary - głównie ćwiczę 3x10 powtórzeń jednego z zestawów:
ZESTAW 1: nogi + pośladki (prostowanie nóg w siadzie, przywodziciele, przysiady z samym gryfem, unoszenie gryfu na biodrach, "odpychanie" na suwnicy, przysiady wykroczne - szczerze mówiąc mam problem z nazwaniem)
ZESTAW 2: ręce + górna część pleców (głównie hantelki 2kg (uginanie ramion, prostowanie na wyciągu, wyciskanie francuskie (?), mam słabe ręce, ale próbuję z delikatnym obciążeniem na maszynach)
Do każdego zestawu na koniec dodaje nożyce, brzuszki, plank, podciąganie wyprostowanych nóg, mountain climb (?)
ALBO
20-30 min orbitek, średnie tempo 5:20 min/km (wg Endomondo) i któryś z zestawów
Przypuszczam, że błędem jest najpierw cardio potem siłowy, ale czuję się jakaś nierozgrzana po zwykłej rozgrzewce. Wiem też, że chyba tych zestawów jest mało, może nie powinnam łączyć tych części ciała ze sobą... Oczywiście pamiętam o urozmaicaniu, różnie bywa, ale odkrywam coraz to nowe rzeczy i staram się tym żonglować.
Lubię ćwiczyć, chodzenie na siłownię jest dla mnie przyjemne, przerwę robię, bo wiem, że trzeba. Problem jest taki, że nie widzę efektów... Po nogach coś tam widać, ale brzuch... mam wrażenie, że wciąż jest taki sam (i te boczki...).
Wiem, że spala się z całego ciała, ale sami rozumiecie - coś jest ewidentnie nie tak. Biodra mam duże, dobra, okej, trudno - dzięki ćwiczeniom mogę zmienić to w atut, ale brzuch jest straszny i nie widać na nim efektów. Górna część jest ładna, ale talia (a raczej coś na jej wzór) i dolna część jakoś jakby doklejona :D
Badania krwi, moczu, dobre, cukier dobry, tsh okej, ciśnienie mam w normie mimo nadciśnienia w rodzinie (mama ma od młodych lat).
Chciałabym żebyście powiedzieli, czy to, jak mam to rozpisane jest w porządku? Coś zmienić? Poprawić. Tak, czytałam post o treningu dla początkujących, na jego podstawie też planowałam. Posiłki monitoruję w MyFitnessPal.
Wszelkie potrzebne informacje dopiszę. Jak będę w domu mogę wysłać analizę składu ciała (chociaż nie traktuję jej jako pewnik).