Byłem we Wrocławiu. Był upalny dzień. Co prawda z dworca PKP jechałem taksówką ale jakoś licznik szybko bił a na tej ulicy był jarmark i więcej było stania niż jechania. W końcu taksówkarz gdy licznik wybił 40zł zaproponował abym dalej poszedł pieszo. Skorzystałem z propozycji - okazało się, że 200m dalej ruch był zdatny do jazdy! Szedłem spocony i wnerwiony. Długo szukałem siłowni gdyż numeracja na ul.Robotniczej jest bardzo pogmatwana. Po paru telefonach podjechał po mnie kulturysta z siłowni
. Na siłowni zobaczyłem spoconych tytanów kulturystyki z których wymienię tylko kilku:
Jawor, maceek, masti, Olek, Marek C. i wielu innych. Wszyscy byli mili i serdeczni.
Maceek jednak bardziej zmasowany niż wydawało mi się ze zdjęć a
Jawor wyższy niż sądziłem a klata prawdziwego wyciskacza.
Na miejscu zorganizowany był grill i można było zjeść kurczaka, kiełbaski a nawet wyroby cukiernicze. Ponieważ mam robić rzeźbę to nie za wiele skorzystałem z tego dobrodziejstwa.
Na treningu zrobiłem kilka serii ściągania wyciągu i WL na skosie - spociłem się. Były tam dwie sale treningowe i na tej głównej było dosyć gorąco a na drugiej gdzie były maszyny do przysiadów gdzie prawie nikt nie trenował było dużo chłodniej.
Opuściłem towarzystwo po niecałych 2 godzinach gdyż musiałem zdążyć na pociąg powrotny. Na dworzec PKP (nieco ponad 4km) poszedłem pieszo. Mimo, że chodzę prawie codziennie 9,6km to człapałem bardzo zmęczony. W domu byłem o 18:00. Wtedy zacząłem nadrabiać picie i jedzenie - nie sposób było się opanować!
Dzisiaj chyba zrobię
trening klatki z plecami.
Dziwna sprawa - włóżku boli mnie np. biceps a gdy wstanę to ból mija.