Mało? To więcej niż norma. No nic. Ale racja, że mają mega ważną funkcję i lepiej już tego pilnować. Tym bardziej, że założenie było 100g.
Generalnie mam wrażenie, że czasami jem za dużo tłuszczu... bo z białkiem to raz jest lepiej, raz gorzej. Najgorsze jest to, że powoli zaczynam mieć awersję do mięsa... strączków i tak jem coraz więcej. Może jakieś
białko sobie ogarnę, ale jak na razie zadowalającego smaku i składu nie znalazłam. Przy brzydszym składzie pewnie lepiej o smak :p. Z dwojga złego przy tendencji do nadmiaru kwasu moczowego we krwi to strączki lepsze od mięsa, no ale fajnie byłoby mieć różnorodną dietę.
Dzisiaj nie liczyłam, bo TŻ gotował.
Śniadanie i II śniadanie: kasza gryczana z kapustą pekińską, groszkiem zielonym, kukurydzą, marchewką i cebulą.
Obiad: ziemniaki, sznycle w panierce
Byłam tak obżarta po obiedzie.../
Podwieczorek: jabłko
Kolacja: 2 ziemniaki z obiadu.
Sznycli w panierce nie mam jak policzyć, choć chciałam.
Jutro jadę na zakupy, bo mam pusto w lodówce.
Chyba pora wymyślić jadłospis do przodu.
Od ruchu było wolne, bo mnie burza zastała, ale bieganie/rower mnie uspokajają. Co biorąc pod uwagę bruksizm jest mega na plus.
Kebula jak nie masz czasu to mogę sama zmodyfikować trening, tylko daj wskazówkę w jakim kierunku byś poszła :D.
I nie będę czekać.
Trzymajcie się.