więc tak na wstępie chciałbym przeprosić Ronniego, że tak długo czeka na tabelkę z listą supli, pewnie po cichu liczył, że umarłem albo mnie zabili i to on zgarnie całą fortunę za friko, ale nie ma tak dobrze !
byłem na majówce, robiłem jakieś tylko tabaty 16-20 minutowe, tak co by nie pordzewieć...
pogody nie było, ale za to się jadało tam gdzie Gesslerowa proszę Państwa robiła rewolucje...burżuazja pełną gębą. Powód prozaiczny: nigdzie indziej się jeść nie dało, żarcie okropne. Jak poszliśmy ekipą do dumnej restauracji o nazwie "Gruba Ryba" i zobaczyliśmy full ludzi to każdy z nas myślał, że żarcie będzie z najwyższej półki....jakże bardzo się zdziwiłem jak dostałem kotlet z psa 3 kategorii zmielony razem z budą, a tytułowało się to jako "zupa rybna", nasze Panie dostały zupa krem z pomidorów, czyli uwaga : passata pomidorowa na ciepło, mało tego bezbłędnie też odgadłem, że passata z Łowicza, bo trochę się ze znajomym rozłościliśmy i zrobiliśmy tam mały teatr kucharzowi, to na osobności się sam przyznał do tego Łowicza i do tego, że szef skandalicznie mało płaci, nie ma na składniki itp itd - szara gastronomiczna rzeczywistość. Kiedyś bym to przełknął i pewnie się nie odezwał, ale im człowiek starszy tym bardziej zdaje sobie sprawę jak bardzo go chcą wydymać na każdym kroku....cena kosmiczna w zamian za g**** w talerzu.
W Sopocie mogę polecić akurat tą restaurację Gesslera przy samym molu...ktoś powie, że ceny wysokie, guzik prawda. U mnie we Wrocławiu drożej jest w samym rynku za też skandaliczne jedzenie i czas oczekiwania 45+ minut.... a tam jedzenie naprawdę było takie esencjonalne, porcje średnie ale bardzo odżywcze. Robi to robotę jednym słowem.
Spodobała mi się również cukiernia jednego z uczestników Bake Off - ale Ciacho, która de facto była vis a vis naszego apartamentowca. Niebo w gębie! czekolada 90%, owoce świeże, naturalne, smaki bardzo wyszukane... ceny również bardzo przystępne, w ogóle żadne słodycze się do tego nie umywają. To był deser z prawdziwego zdarzenia.
A teraz bardziej przykre wiadomości:
W drodze powrotnej z nad morza było gwałtowne hamowanie, czułem się ok. Dziś rano się budzę, przeciągnąłem się mocno i chrupnęło w karku...lekko bolało, ale człowiek głupi poszedł na trening. Ostra technika boksu, potem zadaniowe sparingi i sobie tylko dobiłem. Wyczekiwanie w kolejce na SOR'ze - przemilczę temat. Diagnoza : Skręcenie odcinka szyjnego kręgosłupa, tak zachodzę w głowę po czym to mogło być i mam kilka hipotez, które równie dobrze mogą się łączyć w jedną olbrzymią całość...
1. Gwałtowne hamowanie - wiadomo masa pojazdu robi swoje, do tego 7 godzinna podróż w mało anatomicznej pozycji dla głowy
2. Inne spanie nad morzem - inne łóżko, inne materace... powrót do swojego i psikus
3. Przeciążony kark treningami - dostał chwilę luzu i coś tam popuściło delikatnie
4. Siła mięśni karku, która spowodowała że kręgosłup szyjny nie wytrzymał. To całkiem prawdopodobne zważywszy, że już potrafiłem brać solidne ciężary na ten kark i mocno się on rozrósł
Tak czy inaczej : głowa była skręcona, ja się napiąłem i skręcenie.
Kołnierz na 2 tygodnie, kupiłem sobie od razu też poduszkę ortopedyczną do spania, bo może faktycznie kręgosłup szyjny dostaje po dupie od miękkich poduszek i ciężkich
treningów. Regeneracja w końcu ważniejsza od samego ćwiczenia.