i po sparingach MMA
walczyłem 5 rund po 5 minut. Wydolnościowo jak na tą wagę (niecałe 102kg) jest super. Myślałem, że nie dam rady, jednak miło się zaskoczyłem.
walczyliśmy w rękawicach bokserskich... spróbujcie w nich chwycić w klamrę - nie ma szans, zawsze wychodzi niedopięta. To duży minus.
Miałem 5 sparingpartnerów - dobraliśmy się wagowo, najlepiej mi się walczyło z kolegą 195cm wzrostu, 107kg na wadze...najwięcej umiał i najwięcej akcji na sobie zrobiliśmy.
Boksersko - rewelka, zaskakiwałem tym, lecz muszę uwazać na różne kopnięcia zwłaszcza te boczne. W pewnym momencie chciałem wejść w nogi i kolega tak samo....zderzyliśmy się głowami....ja nos rozkwaszony on pod okiem mocne krwawe podbiegnięcie, które potem napuchło..źle się walczy jak leci z nosa, ta krew dostaje się do oczu przy odbiciu ciosów od rękawic czy nawet przy zwyczajnych zbiciach. Musiałem sobie to zatamować jak skończyła się runda. Kolega próbował mnie rzucić
uchi-mata, zaparłem się na tych nogach, nie rzucił za to mi się udało go wynieść, ale mi się wyślizgnął bo klamra niedopięta przez te rękawice... życie.
Kolejny kolega próbował mnie zadusić gilotyną, co było nieudolne. Naprawdę mam gruby kark, musiałby czysto wejść na jabłko Adama by ją solidnie zapiąć...podniosłem go na tej zapiętej ręce, a drugą rękę wsadziłem pod jego lewą pachwinę, wyniosłem i chciałem rzucać, ale jak go trzymałem w górze to zaczął klepać. Zadowolony z tego jestem, bo to jednak pokazuje, że nie jestem aż takim leszczem jak mi się wydawało. Chłopaki czynnie startują w zawodach z osiągnięciami, a udaje mi się ich odklepać czy tam zaboksować. Podszkolę jeszcze chwilę parter i sam wystartuje.
Jedno co mi się nie podobało - strasznie się podpalają, nie wiem czy to wynik charakteru/zacięcia czy po prostu braku kontroli emocji. Sztuką jest dostać bombę i bez złości, z chłodnym umysłem oddać. Tego się nauczyłem boksując...złość, agresja, takie niezdrowe emocje powodują iż tracimy mnóstwo energii i w ten sposób walczyć się nie da na takim dystansie. A zawsze trzeba być przygotowanym na długi dystans a nie liczyć na 1 szczęśliwy cios czy rzut.