Dopiero planując, co tu napisać uświadomiłam sobie, ile w tym tygodniu weszło spontanicznych zmian. Ale po kolei:
klik
Co się działo od tego czasu? Klasyczny spadek motywacji latem zamiast na połowę czerwca przypadł na koniec lipca Nie lubię myśleć o swoich porażkach. W skrócie – ponad 30C temperatura skutecznie zniechęcała do ruchu. Innego niż poranny 2-minutowy spacer bo chipsy, czekoladę i kilo ciastek. W międzyczasie w piekarniku rumieniły się frytki.
No ale jak się zaczęło kiedyś ćwiczyć, liczyć makro i ekscytować tym wszystkim to wraca się prędzej czy później… bo różnica w samopoczuciu i wyglądzie zauważalna. Od 14 września wróciłam na właściwe tory i redukuję w najlepsze (całe życie na redukcji ). Upadków żadnych nie było, zawalonych dni diety, czy treningów. Największą motywację łapię od jesieni do połowy wiosny. Nie pokuszę się o stwierdzenie, że ostatni raz się tak opieprzałam, dopiero jak przetrwam kolejne lato. A teraz konkrety.
Dietka
Zaczęłam obcinać od 1900kcal, tłuszcze wyżej niż to zawsze miałam w zwyczaju. Było 1700 do soboty. Teraz 1600kcal, 120/70/124 Początkowo 5 posiłków zmniejszyłam do 4, bo oscylowanie przy 300kcal na jeden i 100g kurczaka.. Ale jedzenie 1. o 6:00 i ostatniego o 21… Cały czas myślałam tylko, kiedy będzie pora JEŚĆ. No i w poniedziałek całkiem przypadkiem wpadłam na pomysł wejścia na IF, leangains, okno 13.30-21.30, jak już organizm i trawienie się ogarną to postaram się skrócić.
Czego nie jem? Wieprzowiny, pszenicy i nabiału (nie ze względu na „tłuszcz podskórny” a raczej cerę). I zero kawy.
Od 14.09 czysta micha, pierwszy czit zaplanowany: 11.11
Trening
Od połowy września było FBW od Popuriego, no ale.. podział na górę/dół przestał mi odpowiadać – DOMSY trzymały od treningu do treningu i to mocne. Od poniedziałku wjechał push/pull/legs+cardio na czczo/pośladki (wymiennie). Wymiennie trening na siłę i hipertrofię co tydzień. I przystosowałam go na skromne domowe warunki, mimo, iż są jakże ubogie, to poczułam pracę mięśni parę następnych dni. Cardio to obecnie 30minut. No i podczas biegu na świeżym powietrzu zawsze sporo czasu na przemyślenia. I kolejny spontaniczny pomysł – karnet od poniedziałku (czyli jutra, wow )!! Haha, na fejsie wyskoczyło mi info o promocji z okazji halloween i to był ten impuls. Będę jak sierota szukać maszyn. Tęskniłam.
JPG wymiary etc.
Nie będę się ważyć, zmierzę może za jakiś czas. Zawsze różnice minimalne i to pogarsza mi samopoczucie Czuję progress, jest spoko i to najważniejsze, a nie widząc spektakularnych efektów na wadze i centymetrze tylko się demotywuję.
Hiper zmian od lipca (1) brak, zdjęć w neutralnej pozycji też, ale postaram się w tygodniu ogarnąć. Zresztą who cares Największa poprawa tyłka i rąk, z brzuchem zawsze ciężko ale z bokami lepiej. Cel? Brak konkretów, na pewno spore spalenie fatu i zaj**ista forma na lato.