Zoria - ciekawego to nic . To co zwykle. Miałam ze sobą kilo upieczonego indora, strączki, owies, takie tam. Jakieś tam sery tamtejsze podjadałam trochę, warzywka, owoce i wsio. Jeden dzień zmaściłam - na koniec "świętowałam" udane przedsięwzięcie biznesowe, stres opadł itd., ale było minęło - nie umarłam od tego . Ale też muszę przyznać, że fajerwerków smakowych od syfu nie było, więc chyba nie było warto . Smak mi się zmienił chyba i nie kręcą mnie już tak słodycze. Ciekawe to.
Zmieniony przez - PicaPica w dniu 2014-03-10 08:34:04
Tu się upgraduję -> http://www.sfd.pl/Srocze_krok_po_kroku-t988368-s18.html
"It's not going to be easy. It's going to be worth it."