Długo wyczekiwany wywiad z Oskarem Piechotą, czyli sprawcą dwóch niespodzianek na tegorocznych finałach ADCC. Zawodnik Zbigniewa Tyszki choć nie zdobył medalu to pokazał się z bardzo dobrej strony zdobywając szacunek w oczach obecnych w Pekinie zawodników, trenerów oraz fanów. Rozgłos Imadłu przyniosły dwie wygrane walki nad czołowymi zawodnikami na świecie Claudio Calasanem i Vinny Magalhaesem.
O walce z Claudio Calasansem
Zaczynając od pierwszej walki to nie jestem taką osobą, która śledzi na bieżąco wszystkie informacje oraz wiadomości ze świata sportów walki, ale od czasu do czasu nie omieszkam sprawdzić co się dzieje w naszym środowisku. Nie jestem pochłonięty jak niektórzy internetem i na dobrą sprawę nie znałem Claudio Calasansa. Wiedziałem, że to ktoś mocny, ale szczegółowo nie znałem jego sylwetki. Co do samej walki to była bardzo trudna i ciężka, walczyłem z nim aż 20 minut wliczając w tym dwie dogrywki. W samej końcówce, kiedy prowadziłem na punkty udało mi się zapiąć moje firmowe brabo i zmusiłem go do odklepania z czego jestem bardzo zadowolony, ale nie powiem pojedynek kosztował mnie wiele sił. Dwadzieścia minut na pełnych obrotach daje mocno w kość.
O walce z Keenanem Corneliusem
Amerykanin mnie bardzo zaskoczył, ponieważ obserwując go przed walką nie wyglądał na kogoś kto by chętnie ćwiczył na siłowni. Czułem jego siłę, która wynika z ciasnego stylu walki. Bardzo dobry technicznie zawodnik świetnie się poruszający. Ciekawe jest to, że zaraz po rozpoczęciu walki usiadł na dupie, ale nie zrobił tego tak jak przeważnie do motylej gardy tylko nakrył się nogami jednocześnie swoje biodra trzymając na macie. Na dobrą sprawę nie szło mu tych nóg podbić czy zarzucić, ponieważ miał już je za głową. Próbowałem robić co mogłem, ale przyznaję, że po prostu zabrakło mi koncepcji na walkę z nim. Jeśli chodzi o tą kontrowersyjną sytuację przerwania walki przez sędziego, gdy Keenan złapał odwrotne brabo w dosiadzie nie spłynąłem, aczkolwiek nie mam żadnych pretensji do sędziów, ponieważ gdyby przytrzymał jeszcze z dziesięć sekund dłużej to faktycznie pewnie mógłbym stracić przytomność. W głowie za wszelką cenę powiedziałem sobie, że może mnie udusić, ale na pewno mu nie odklepię. Uważam Keenana za jednego z fenomenów jeśli chodzi o grappling. Ma świetne warunki do tego sportu, długie nogi i elastyczne stawy. Miałem okazję porozmawiać z Davidem Avellanem, który stwierdził, że Cornelius jest najmocniejszym zawodnikiem z jakim kiedykolwiek miał okazję sparować a ma dopiero dwadzieścia jeden lat.
Po przegranej walce zazwyczaj jest tak, że zawodnicy dochodzą do różnych przemyśleń co by mogli zrobić inaczej podczas starcia. Ja po walce z Keenanem usiadłem zacząłem się zastanawiać nad jej przebiegiem i miałem w głowie kompletną pustkę. Jeszcze przed tą potyczką z Łukaszem chcieliśmy ułożyć jakiś plan czy strategię na walkę z nim, ale naprawdę nie mieliśmy żadnej koncepcji. Pierwszy raz spotkałem się z takim zawodnikiem i na pewno dało mi to dużo do myślenia. Chciałem przeczekać do dogrywki i tam wygrać zapasami lub przez jego położenie się na tyłek za co otrzymałby ujemny punkt. W taki właśnie sposób przegrał z Romulo Barralem. Zajście za plecy, które mi zrobił to prawdziwy majstersztyk godny podziwu. Tak się zakręcił, że spodziewałem się czegoś innego niż ataku na plecy.
Porównanie stylu Calasans i Corneliusa.
To zupełnie dwa różne światy i wolałbym walczyć z każdym innym rywalem niż Keenan, ponieważ nikt nie walczy tak jak on. Zawodnik Atos Jiu Jitsu był dosyć fizyczny i można było posiłować się z nim, natomiast Amerykanina nie szło nawet utrzymać, ponieważ był w ciągłym ruchu. To co wyczyniał z Deanem Listerem było po prostu niesamowite. Dwa razy siedział za jego plecami, atakował trójkątem , dźwignią łokciową a kiedy Lister miał ciasno zapiętą skrętówkę ten po prostu wszedł mu za plecy(!) Walcząc z nim bezużyteczne są zapasy, ponieważ od razu siada na dupę nie dając jakiejkolwiek możliwości rzucenia go.
Czy potencjalne wspólne treningi przed dłuższy okres z Keenanem mogłyby zmienić przebieg walki?
Wydaje mi się, że na pewno mogłoby mi to wiele dać, a na pewno byłbym bardziej oswojony z takim stylem walki. Nawet jeśli Keenan pokazałby mi jakieś swoje patenty to i tak raczej nie byłbym w stanie ich dobrze wykonać, ponieważ nie mam takich warunków genetycznych oraz rozciągnięcia jak on. Jego
długie ręce i nogi dają mu ogromną przewagę podczas walki.
O swojej walce z Vinny Magalhaesem
Tą wygraną w dużej mierze zawdzięczam Łukaszowi Michalcowi, który jest zagorzałym pasjonatem oglądającym wiele walk na sieci. Powiedział mi dokładnie co Brazylijczyk robi i na co mam uważać. Spodziewaliśmy się, że na pewno będzie kondycyjnie gorzej przygotowany, ale musiałem uważać na wszystkie latające techniki. Miałem unikać klinczu, zamęczyć go i spróbować przenieść walkę do parteru. Wiem, że ciężko byłoby go poddać na jakąś technikę z powodu jego elastopatii, więc nie myślałem o tym by atakować technikami kończącymi. W dogrywce udało mi się wejść za plecy, aczkolwiek tłumaczył się później tym, że mu coś w kostce strzeliło i to miało wpływ na przebieg walki, ale nie będę tego komentować. Na pewno jest dobrym zawodnikiem i czułem po jego stronie przewagę kilogramów.
Wnioski wyciągnięte ze startu na ADCC
Jestem przekonany, że jest szansa na wywalczenie medalu z tej imprezy. Gdyby wielu Polskich zawodników mogło w 100 % poświęcić się tylko i wyłącznie trenowaniu moglibyśmy odnosić wiele sukcesów na tych największych turniejach na świecie. Każdy jest tylko człowiekiem, którego można pokonać. Między nami a tymi najlepszymi zawodnikami nie ma ogromnej przepaści i można z nimi spokojnie rywalizować. Bardzo ważne też jest przygotowanie mentalne oraz podejście do zawodów. Nie możemy jeździć na ADCC czy inne takie turnieje z nastawieniem by wygrać tylko jedną walkę. Ja tak naprawdę jechałem tam, żeby zdobyć medal. Jeżeli startujemy gdzieś na zawodach to musimy mierzyć w zwycięstwo bo inne podejście nie ma sensu. Mi osobiście ten wyjazd dał duży zastrzyk motywacji do dalszej pracy.
O samym turnieju
Ogólnie podróż była męcząca, ale Chiny leżą bardzo daleko od Polski, więc nie ma co się dziwić. Po dotarciu odebrały nas osoby z ADCC, które miały przygotowane karteczki, więc bez problemu je znaleźliśmy i nie błądziliśmy nigdzie. Ja jestem zadowolony, ponieważ organizacja stała na wysokim poziomie. Wszytko od początku do końca była wiadome. Hala zawodów była praktycznie przy samym hotelu. Udało nam się porozmawiać z Deanem Listerem, który okazał się dla nas bardzo w porządku. Spotkaliśmy go na ulicy i rozmawialiśmy z nim ponad godzinę na wiele tematów. Byliśmy mile zaskoczeni jego podejściem do nas.
O remisowej walce z Rafałem Haratykiem
Rafał jest bardzo dobrym, skromnym zawodnikiem, który również ciężko trenuje i nigdy nie podchodzę do walki na pewniaka. Zostawiliśmy dużo zdrowia w klatce, każdy z nas robił wszystko by wygrać. Może dobrze, że zremisowałem bo teraz mam kilka przemyśleń co zmienić w swoich treningach. Nie będę mówić co zawiniło, ponieważ biorąc walkę musiałem być na nią przygotowany. Jednak w połowie drugiej rundy już nie byłem sobą, ponieważ szybko zaczęło mnie odcinać kondycyjnie.
Podziękowania
Ostatnie starty dużo dla mnie znaczą i pozwólcie, że trochę się rozwinę, Przede wszystkim chciałbym podziękować mojemu trenerowi Zybiemu, który od samego początku kształtował moja karierę sportowa i nauczył praktycznie wszystkiego, chłopaka z klubu miedzy innymi Łukaszowi na którego zawsze mogę liczyć, chłopaka którzy dociążali mnie na sparingach Jaras, Murzyn, Sławek, Adaś, Dzidek, Silnoręki, Goryl, Gwoździu oraz wszystkim osobą które mnie wspierały i przygotowywały do ADCC i walki z Rafałem Haratykiem, Najbliższym za stresy które musieli znosić a głównie Mamie, pomimo tego ze bardzo nie lubi mma mocno mnie w tym wspiera. Maćkowi Brzostkowi, który poświęcił mi dużo czasu, aby poprawić moje umiejętności bokserskie, Rafalowi Sobieckiemu za pomoc w przygotowaniu na silowni, Grzegorzowi Jakubowskiemu za treningi które odbyłem pod jego okiem, Piotrowi Kobylańskiemu za pomoc w narożniku, Firmą: FitMax, Ground Game oraz Poundout. A także wszystkim tym którzy trzymają za mnie kciuki.
