Rys historyczny:
Zawsze byłem gruby. Taki lajf, rodzony brat to był wieczny suchotnik, a ja dostałem inne parametry. Po prostu jeden z tych co mają metr wzrostu, metr w klatce i metr w biodrach - i dlatego mówią na nich "równy chłop!" :) .
Dwa lata temu przy wadze 155kg po raz pierwszy odpaliłem dietę (dzień po 35 urodzinach). Ponieważ nigdy wcześniej się nie odchudzałem (tak realnie), to w 3 miesiące, na ortodoksyjnym Dukanie zeszło 37 kg (od 1 lipca do połowy października).
Plusy:
-przestało mnie napierniczać kolano
-w szafie znalazłem worek pasujacych ciuchów
-rzuciłem (i już nie wróciłem) do herbaty z cukrem, napojów gazowanych, słodyczy.
-i jeszcze kilka miłych skutków ubocznych o których nie będziemy rozmawiać :)
Minusy:
-osłabienie odporności organizmu - odchudzanie zakończone ostrym przeziębieniem z zawrotami głowy i "próbą" zasłabnięcia
-krótkookresowy, maksymalny ciąg na "złe" żarcie . Opanowany.
-skóra wisi
-małe jojo :) (o ja zdziwiony...)
Podsumowujac - Dukan raz, potem tylko samoograniczanie (bez żadnej systematyki). Na starcie 155 spadek na 118 potem skok na 137 spadek na 127 i jakaś stabilizacja w okolicach 127/130 . Skakanie wagi to jakieś 1,5 roku i ostatnie pół roku (do połowy listopada 2012) to owa stabilizacja wagi.
Drugie podejście:
Połowa listopada 2012.
Najpierw się naczytałem. Napisałem, naliczyłem, nakombinowałem i zacząłem temat "systemowo".
WAGA 119,8 (12.01.2013) - 19.11.2012 było 127,7
WZROST 169
WIEK 37 (było 36 :)
BMR 2076
TEA + EPOC (35KCAL) 485
NEAT 300
BMR + TEA 2526
TDEE 3090
Dieta:
=czystemu BMR=około 2100 kalorii
posiłki:
10:30 / 13:30 / 16:30 / około 20:00 / około 23
wstaję około 8:30 / 9:00 , idę spać nie wcześniej niż około 3:00
żarcie:
chleb pełnoziarnisty, ryże, makarony, mięsa drobiowe (lubię - nie nudzi mi się), wołowina (tatar bardzo bardzo),jaja, oliwa z oliwek, masło ew. ser do smarowania (3 razy mniej kalorii), ryby surowe (sushi - sam często robię), wędzone , ew. śledzik (octowy lub czysty), w cholerę wody do picia (lubię, nie zmuszam się), magnez, witaminki. Ogólnie - pełna kultura.
Czasem dla urozmaicenia dorzucam jakieś mniej ortodoksyjne rzeczy, ale w symbolicznych ilosciach (np. 60 gramów domowego pasztetu - do kanapki na śniadanie, albo kiełbasa Indykpol z piersi kurczaka) itp.
No i raz było chlanie. Takie konkretne - z żarciem itp.
Aktywność:
Wyłącznie rower treningowy - od samego początku 60 minut w stałym tempie (teraz około 23-24 km/h), hrmax wyliczony, jazda regularnie 7 dni w tygodniu (czasem "wolna sobota").
Efekty:
Obwodów nie mierzyłem, już wiem że to błąd - ale ciuchy nie kłamią. Zwłaszcza koszule (na brzuchu) i pasek od spodni. Idzie.
Waga pokazała w tym czasie spadek o 8 kilogramów w 8 tygodni (w tym dwa przeszkadzacze - tydzień grypy tuż przed świętami i same święta). Niby książkowo, ale ... pytania za chwilę.
Dlaczego na "Sportowym Forum Dyskusyjnym" skoro nie planuję ćwiczyć ?
Bo na większości innych forów, najczęściej można znaleźć kobitki martwiące się że przechodziły koło gorącej frytkownicy i nawdychały się oparów - a przecież "tam mogły być kalorie!".
Koniec wstępu, czas na pytania - mam nadzieję że pomożecie. Teorii sie nałykałem, ale teoria odnosi sie najczęściej do "hipotetycznego mężczyzny 175 cm wzrostu, 85 kg wagi" a ja nie jestem przypadkiem standardowym.
1. Dieta - kaloryczność.
Ponieważ jestem zaj**iście otłuszczony, cały dzień siedzę (pracując w domu również - informatyka) a moja aktywność "sportowa" to tylko codzienny rower więc nie bawiłem się w cięcie na poziomie 300 tylko obciąłem z definicji wszystko co wykracza poza BMR i tego się w zasadzie trzymam (z delikatnymi wahnięciami - ale raczej w dół niż w górę). Czyli moja dieta to około 2000/2100 kcal
Wiem że mało, ale czy w tym konkretnym przypadku to ok / średnio na jeża / źle ?
2. Proporcje składników.
Nie ma masy mięśniowej "do ratowania", więc białka daję na poziomie około 1,5 g /kg tłuszcze to 0,6 g/kg (około 30% dziennego zapotrzebowania energetycznego), reszta węgle - czyli również około 1,44 g /kg
Czy to dobrze/ średnio ale ujdzie / całkiem źle ?
3. Aeroby
Wiadomo że na bieganie jestem za gruby, a poza tym bieganie mnie wk....denerwuje. Samotna jazda na rowerze w zasadzie też, ale na stacjonarnym można książkę poczytać albo tv pooglądać i idzie wyżyć.
Zazwyczaj jeżdżę codziennie - to nie są ciężkie ćwiczenia, w zasadzie chyba nawet za lekkie (pocę się coraz mniej, a prędkość machania nogami przy tym samym tętnie rośnie), ale skoro działa to jadę jak jest.
Pytanie brzmi - powinienem robić jedną przerwę w tygodniu albo w ogóle zmienić na jazdę co drugi dzień ? Czy walczyć tak jak dotychczas ?
4. Utrata kalorii podczaś ćwiczeń - wyliczanie TEA
Gdzie by się nie zajrzało, kalorie spalone podczas ćwiczeń zależą od wagi ćwiczącego. Polecny wszystkim wzór (opisany w najczęściej polecanym linku) nie bierze tego pod uwagę, mgliście dając zakres "5 - 10 kcal na minutę w zależności od intensywności" .
Dla bezpieczeństwa policzyłem średnio - czyli 7 kalorii na minutę (czyli 420 kalorii), ale jakiego kalkulatora spalania bym nie użył (nawet na innych stronach "branżowych") to dla grubasa o mojej masie wychodzi minimum 2 razy więcej (nawet około 1000 kcal).
Zmierzam do tego że jeśli faktycznie 900 albo 1000 to pewnie za dużo obcinam, ale gdybym obcinał za dużo - szybciej by spadało... chyba że metabolizm się nie rozpędza. Więc mądrzejszych pytam.
No to ile mam liczyć ?
5. Dorzucać jakąś chemię ? Przyznam że nigdy mnie nie ciągnęło, ale po lekturze SFD można się skrzywić :) . W zasadzie każdy "nowy" zaczyna od "tabsów, kapsów, miarek itp" . Jeśli coś warto i nie szkodzi ( w tym przypadku)- mogę rozważyć.
6. Co mogę dać od siebie ?
Zdjęcia żarcia i przepisy. Lubię gotować i cośtam mi wychodzi.
Na zachętę, coś co wychodzi i smakuje (a to nie takie oczywiste na diecie) - kiełbasa drobiowa składająca się WYŁĄCZNIE z :
-udziec indyczy (bez skóry i okrojony z tłuszczu)
-pierś (filet) z kurczaka (j/w)
-filety z udka z kurczaka (bez skóry i tłuszczyku).
żadnego dodatkowego smalcu, słoniny i innych takich...
Tak wygląda surowa:
wersja wędzona :
wersja tylko parzona (to białe to chude mięso a nie tłuszcz) :
I na koniec - proszę się nie nabijać z "matematyków" ;) .
Ja też liczę, mam tabelki w Excelu (planując posiłki) i czytam. Jak się nie ma doświadczenia - to chociaż trzeba mieć opanowaną teorię....
To tyle. Będę wdzięczny za uwagi.