Wracam. Ostatnie dwa dni - klęska miskowa -_- W stresie przedegzaminacyjnym albo nie jem, albo jem syfy. Tym razem nie było inaczej niestety. Ale syfu na szczęście było mniej niż ostatnimi razy. Doskonale widzę różnicę między dobrym a złym jedzeniem. Wiem co mi służy i tego będę się trzymała. Następne egzaminy to okazja do walczenia z przedegzaminowymi kompulsami. Będzie dobrze.
Zaczynają się kłopoty finansowe i nie mam pojęcia jak będę montowała czystą miskę, bo nie będę mogła wydawać tyle ile do tej pory (a i tak kupowałam to co najtańsze). Generalnie - depresja, bo powpadały jeszcze problemy z rodziną. Ale co ja tu będę pyerdolić i płakać, jakoś to będzie.
KONIEC PYERDOLENIA.
Miska na dziś: