Miski z wczoraj i z dziś. Trening out dziś, pewnie pójdę jutro rano - moje mieszkanie wołało i pomstę do nieba ze względu na syf.
Zresztą chcę podchodzić do
treningów bardziej na luzie - co nie oznacza, że nie zap*****lać
na nich i na nie, ale ostatnio włączyłam sobie za dużą presję i chodziłam cały czas zmęczona - przez presję czasu, anieżeli fakt treningów. Muszę dać sobie wytchnienie - i nie chodzi tu o ilość (bo i tak w tym tygodniu ani razu nie biegałam) a świadomość psychicznego luzu - jeśli nie uda mi się dziś, pójdę jutro. Oczywiście, też w granicach rozsądku - jutro nie oznacza, ze skończy się na za 3 dni
.
Poza tym - im dłużej tu jestem i im dłużej czytam, zaczynam coraz bardziej dochodzić do wniosku, że redukcja już nie jest wcale celem nadrzędnym - a paczka
. Wiem, że jedno nastąpi po drugim, ale mam czas. O. Powiedziałam.