Od początku ćwiczyłem z usztywniaczami nadgarstków które mam w rękawiczkach :) No i jakieś 3 tygodnie temu pojawił się problem - nadgarstki tak mnie zaczęły naparzać, jakbym sobie w nie młotkiem klepał Szybko zareagowałem - zakupiłem flexit, smarowałem jakimiś specyfikami przeciw stanom zapalnym i zrobiłem sobie 2tygodniową przerwę od siłki (co nawet było potrzebne, bo już byłem lekko przetrenowany) i na chwilę obecną jest ok, nic już nie boli, ale na siłce jeszcze nie byłem od tego czasu. Od poniedziałku wracam i chcę to wszystko jakoś tak wymyślić, żeby sobie nie załatwić przerwy od siłki na parę miesięcy w celu leczenia kontuzji nadgarstków. Pierwsza moja myśl : dalej ćwiczyć z usztywniaczami, zmniejszyć ciężary żeby przyzwyczaić stawy przez pierwszy tydzień-dwa i do tego wykonywać ćwiczenia na mięśnie przedramion (nigdy wcześniej ich nie wykonywałem) aby wzmocnić nadgarstki które są odciążone przez usztywniacz. Druga myśl : zacząć ćwiczyć bez usztywniaczy, totalnie zmniejszyć cieżary (wręcz wrócić się do "początków") i przyzwyczaić nadgarstki... sęk w tym, że ten pomysł nie bardzo mi leży biorąc pod uwagę postępy siłowe jakie poczyniłem przez ten czas (przykładowo z 55kg w ostatniej serii na ławce do 85kg) - wgl nie będzie pompy
Wiem, że strasznie się rozpisałem, ale mam nadzieję że ktoś to przeczyta i doradzi mi co mam zrobić! Z góry dzięki :)