Zacznę od początku. W pewnym momencie swojego życia porównując siebie do roznegliżowanych modelek z gazet, znalazłam w swoim ciele - kompleks "fałdkę" i postanowiłam poszukać cudownych ćwiczeń, które w szybki sposób poprawiłyby niedoskonałości i WYMODELOWAŁYBY ciało bogini.
Pod spodem przedstawiam modelkę, która swego czasu wprawiła mnie w kompleksy, tyle że na okładce jakoś lepiej wyglądała...
Taak, to jest jedna z modelek VS: Alessandra Ambrosio, a teraz uwaga:
Wracając do mojego kompleksu, oczywiście wyguglałam potrzebne środki, znalazłam na pierwszej lepszej stronie stosowne ćwiczenia, które były akurat na topie i mogłam je wykonywać nawet bez wychodzenia z domu. Zachęcona szczupłym i proporcjonalnym ciałem instruktorki, odpaliłam filmik i zaczęłam ćwiczyć z olbrzymim postanowieniem, że niedługo będę wyglądać tak jak ona (sic!).
Moim kompleksem był zawsze brzuch, więc szukałam ćwiczeń stricte etykietowanych mianem: "Płaski brzuch w X tygodnie".
Niestety, mimo sumiennych spięć brzucha i różnego rodzaju brzuszków, efekt był nikły, a może nawet zerowy... Oczywiście błędne koło zatoczyło swój okręg i stwierdziłam wtedy, że z pewnością ćwiczę za mało, muszę więcej i więcej, bo panie-trenerki z TV mówią, że efekty się przecież pojawią, a u mnie ani widu ani słychu... W efekcie czego, potrafiłam ćwiczyć (a właściwie "hopsać") codziennie po kilka godzin.
Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy: czym było to moje machanie nogami i rękami dla mojego ciała? Niczym. Zwykłym ruchem, do którego już dawno temu się zaadaptowało.
Przerobiłam mnóstwo programów: J.Michaels, E.Chodakowską, Insanity, Zuzkę Light, Mel B, fitness-blendery, różne aerobiki na siłowni... i co? Nic. Każda z nich obiecywała mi cudów (-niewidów), do jakiegoś stopnia zachwycały nienagannym ciałem, motywowały, pocieszały... i bla bla bla. W wyglądzie mojego ciała nic się nie zmieniło... WTF?!
Wreszcie doszłam do takiego momentu, że regularnie ćwicząc (a właściwie "hopsając") bardziej się otłuściłam niż schudłam... Tyle w temacie. : )
Jeśli ktoś chce być cwany i myśli, że będzie ćwiczył kilkanaście minut wytrzymałościówek (i to jeszcze takich z YT) i osiągnie o wiele lepsze rezultaty (według obietnic pseudo-trenerek) niż ladies, które przerzucają żelastwo - grubo się myli. Czas pokaże, przynajmniej mnie pokazał moją naiwność.
Post miał być merytoryczny, więc przedstawię kilka faktów na temat treningu siłowego w konfrontacji z fitnessami:
1. Trening siłowy jest najskuteczniejszym treningiem spalającym tłuszcz, który wpływa na nasze mięśnie i układ kostny. Mięśnie natomiast wpływają na podstawową przemianę materii (RMR). Wniosek jest jednoznaczny: chcesz mieć ładną sylwetkę? Musisz troszczyć się o swoje mięśnie. Większość fitnessów w sposób nikły oddziałuje na mięśnie, a z czasem ciało bardzo szybko adoptuje się do takiego wysiłku. Trening siłowy z założenia jest nastawiony na progresję: z dnia na dzień starasz się podnosić coraz większy ciężar, więc każdy trening jest wyzwaniem dla twoich mięśni.
2. W treningu siłowym progresujesz od zera, przygotowujesz swoje ciało do aktywności krok po kroku, biorąc pod uwagę TWOJĄ wytrzymałość, TWOJĄ siłę, TWOJE cele, TWOJE ograniczenia (np.: wady postawy). Nie sugerujesz się tym, ile potrafią inni - robisz każde ćwiczenie w swoim tempie.
Natomiast we wszystkich dywanówkach czy większości fitnessowych zajęć, inne osoby (tutaj: instruktorka) narzucają ci odgórnie tempo ćwiczeń, ilość powtórzeń czy wybiórcze ćwiczenia, rzadko wyjaśniając przy tym sens ich wykonywania (które mięśnie pracują?) i nie biorąc pod uwagę stopnia zaawansowania ćwiczącego.
Dochodzę ostatnio do wniosków, że popularne dywanówki bardziej służą promocji danego trenera, a nie jakiejś "służbie dzielenia się już tylko Matka-Redukcyjna-wie-czym" To jest tak naprawdę cały biznes, trener w tym wypadku jest tylko twarzą, reklamą produktu, który chce sprzedać.
3. Często estetyczny (chociaż, różnie z tym bywa... ) wygląd danej trenerki z dywanówki ma nas zachęcić do ćwiczeń. Niestety to kolejne złudzenie - tak naprawdę nigdy nie możemy mieć pewności, czy ta osoba faktycznie tak wygląda, bo zawdzięcza to zestawowi ćwiczeń, który pokazuje i co robi, gdy nikt nie widzi...
To jest tylko reklama, podobne działanie wszyscy znamy z reklam cudownych suplementów na odchudzanie, które prezentują nam odpowiednie, szczupłe osoby, a które z dużym prawdopodobieństwem, nigdy nie miały do czynienia z żadnym pokazywanych przez siebie środkiem.
4. Nawet WHO zaleca uwzględnić ćwiczenia siłowe w swoich planach treningowych:
(...) W odniesieniu do zdrowych osób dorosłych w wieku między 18 a 65 rokiem życia (...) 9. Zaleca się także uwzględnienie 2 lub 3 razy w tygodniu ćwiczeń zwiększających siłę mięśni i wytrzymałość.
Również dzieci podczas lekcji biologii uczą się, że ciało człowieka składa się z mięśni, które pełnią dla nas podstawowe takie podstawowe funkcje jak:
- odpowiadają za motorykę ciała, kończyn i narządów wew.,
- przepływ, regulację płynów w organizmie,
- prawidłową postawę ciała,
- termogenezę.
Dbałość o mięśnie nie jest żadną fanaberią - to inwestycja w zdrowie, lepsze samopoczucie i wygląd.
Poza tym, tylko trening siłowy proporcjonalnie oddziałuje na mięśnie i przyczynia się do poprawy ich sprężystości bądź budowy. Niestety fitnessy z takiej perspektywy w dłuższym okresie stosowania są nieskuteczne i będą raczej przyczyną frustracji oraz stratą czasu, jeśli chodzi o realną poprawę sylwetki*.
*Oczywiście trening to nie wszystko, niezbędna jest również odpowiednia, zbilnasowana dieta.
Źródło:
sfd.pl,
wikipedia
***
Jeśli są jakieś błędy, bardzo proszę moderatorki o poprawę/uzupełnienie tematu bądź wskazanie mi, co ewentualnie przeznaczone jest do korekty.
Zmieniony przez - AL3ktra w dniu 2013-10-30 22:05:47
DT Żelaznej Damy
http://www.sfd.pl/[DT]_AL3ktra-t1124304.html