piatek - sobota- niedziela byly beztreningowe na silowni. w piatek rano trenowalem mma oraz w niedziele wieczorem.
w sobote i niedziele jadłem nieczysto tzn nie mialem "michy zrobionej" bo nie mialem warunkow w kuchni, spedzilem ten czas w trasie "za kółkiem" oraz "w gosciach". bylem na uroczystosci rodzinnej i ładowalem kcal do oporu, cierpiac przez to biegunkami.. proszku zasadowego nie zabralem, a kapusty kiszonej i kefiru nie pilem. widocznie musze to wlaczyc na codzien do odzywiania w jeszcze wiekszych ilosciach. W tym tygodniu nie staralem sie za wszelka cene gonic kcal tylko unormowac funkcjonowanie organizmu, ale jeszcze sie nie udalo. po weekendowym obżarstwie wygladalem jak balon. organizm przez biegunki zaczal "ciagnac" wode do tego mnostwo glikogenu i zatracilem zupelnie widok "kratki" na brzuchu. dzis, w srode juz wrocilo do normy, ale nie zaczne kolejnego ladowania bez unormowania procesu wydalania... jem czysto, ale to za malo. Proces odbudowy flory bakteryjnej wymaga czasu...
waga utrzymuje sie mniej wiecej taka co tydzien temu, nic dziwnego bo jak nie wchlaniam tysiecy kcal to samo sie nie zrobi.. masa musi poczekac.
Dzis wolne, jedziemy z ukochaną do Sopotu na spacer. Milego dnia wszystkim!