oki, trochę mnie znów nie było, bo przed wyjazdem miałam mega niedoczas, a w domu nie miałam stabilnego internetu. dopiero teraz udało mi się ustawić w miarę możliwe połączenie.
w zasadzie to juz skończyłam plan, jakim do tej pory ćwiczylam, chociaż był lekko fristajlowy
niestety, zauważyłam potężny regres, zarówno sylwetkowy jak i ciężarowy.
w domu w pięknym stylu utuczyłam się ogórkami i pomidorami (tak, da się i tak). chyba duża ilość węglowodanów nie jest dla mnie.
nie mam za bardzo pomysłu na plan, bo od środy będę mieszkać w szwajcarii u obcej rodziny i nie wiem, jak będzie wyglądało moje odżywianie.
w treningu muszę sobie już zrobić przerwę, bo przestał mnie satysfakcjonować. tak naprawdę chodzę tylko po to, bo się łudzę, że wrócę do formy sylwetkowej, a tak naprawdę drepczę w miejscu i mam wrażenie, że tyję od powietrza...wróć, od ogórków i pomidorów.
damn, lipa, że nie mogę sobie teraz ułożyć żadnego sensownego planu.
przez cały okres raz liczyłam, raz nie...zależalo czy miałam chociaż chwilkę. w domu nie liczyłam bo jak wspomniałam- miałam strasznie słaby internet i denerwowało mnie, gdy musiałam czekać wiecznosć, aż się załaduje strona.
myślę, że do wyjazdu (czyli do środy) wpadną jeszcze 2
treningi, później do września zrobię sobie przerwę.
będę mieć dostępdo siłowni, ale nie wiem jakiej, więc w razie czego biorę ze sobą gumy i trxa