Dzięki Laurze P, Tyce, Michałowi i wielu innym ułożyłam sobie dietę i ćwiczenia, które wykonuję od dwóch miesięcy.
Schudłam w obwodzie (głównie ramiona i piersi), jeansy są trochę luźniejsze ;), brzuch bardziej płaski, uda napięte - czuję się świetnie- ale waga jak stała - tak stoi :(
W dodatku zawsze miałam wolną przemianę materii i nijak nie udaje mi się jej podkręcić. Staram sie jeść zalecane 6 posiłków dziennie...
Mam 26 lat, 168 cm wzrostu i 62 kg. Chciałabym zrzucić choć 5 kg a najlepiej 10 kg :DDD wiem, że to możliwe.
Ćwiczę 5 razy w tygodniu całą godzinę, zwykle rano przed posiłkiem.
2x w tygodniu TBC obciażając mięśnie ramion, a zwłaszcza ud i brzucha.
2x w tygodniu aerobik- fat burning (płyty cd na kompie w domu)
i 1 w tygodniu jogę ;) też jedna godzina.
Oprócz tego niestety ruszam się niewiele bo w chwili obecnej zasilam szeregi bezrobotnych ;)
Moje posiłki:
godzina 10-11 rano, po ćwiczeniach, śniadanie:
W miseczce: trochę musli Nestle fitness, trochę otrębów pszennych i płatków owsianych, siemię lniane lub parę pestek dyni, trochę twarogu, parę rodzynek lub malin i zalewam to wszystko kefirem.
godzina 15.00 - ryba- makrela labo tuńczyk albo łosoś i bułka grahamka.
godzina 19.00 - banan z twarogiem i płatkami owsianymi.
Staram się czasem podgryźć między posiłkami migdały albo suszone morele (białko) coby ten metabolizm podkręcić ;) i by wyszło te 6 posiłków.
Mija już prawie drugi miesiąc na tej "diecie" i choć trochę efektów jest mniej lub bardziej wizualnych, to waga stoi. Wedle "Etapów zrzucania wagi", coś się już powinno zaczać dziać chyba po 2 m-cach ćwiczeń i diety? A może coś robię źle? Próbowałam obliczyć sobie zapotrzebowanie kaloryczne (na redukcję wyszło mi o ile wszystko wpiosałam dobrze 1500 kcal przy moim trybie życia ;) ) ale obliczanie kaloryczności codziennych posiłków przechodzi moje umiejętności. Może jem za dużo kalorii? Coś powinnam wywalić z diety? Coś zastąpić?
Proszę, pomóżcie, bo już zaczynam się zastanawiać nad hard core'ami a la dieta kopenhaska- nie wiem tylko czy na niej ćwicząc długo pociągnę.
Nic w przyrodzie nie ginie, jedynie spełnione nadzieje.
St.J.Lec