ale przejdę do rzeczy. mam 35 lat, trenuje z przerwami od 20. w zeszłym roku miałem problem z barkiem i życiem chyba ogólnie chyba też. jak to bywa czasem w takim okresie waga "trochę" skoczyła do góry z 82 na 96 prawie.źle się czułem i chciałem to zrzucić. jako, że od jakiegoś czasu myślałem o saa, postanowiłem to w końcu zrobić, 3 miesiące na sucho,żeby trochę wrócić do formy i poleciał prop: 100 e2d plus wino 40mg ed. trening rozpisany przez trenera i dieta,też. i tu pojawił się problem, trzeci tydzień na cyklu, a ja 3kg w górę, za to obwód w pasie ani drgnął. samopoczucie słabe, libido słabe, motywacja do treningu prawie żadna, bo te coraz gorzej wychodzą. siła spada, wytrzymałość też. i myślałem,że to wina propa,ale zmieniłem z balkna na malay i nic. nie czuje żadnej zmiany w metaboliźmie. aha bo o tym zapomniałem, o diecie. moja dieta to ok 2000kcal. 210 B, 100T, 45 W. węgle po połowie rano i po treningu. trening 4 razy w tygodniu, do tego aeroby ok 20 minut po treningu, na tyle starcza czasu,bo zamykają siłownię. w ostatnim tygodniu zacząłem jeszcze rano biegać na czczo. 30-40 minut. czy to jest możliwe,że mój organizm jest tak ekonomiczny jeśli chodzi o wydatkowanie energii? kogo się nie zapytam to łapię sie za głowę i mówi: "taka kalorycznośc na cyklu?"
logika podpowiada mi,że powinienem obciąć jeszcze kalorie, ale w takim razie z czego? z białka czy tłuszczy? a może zrobić na przekór logice i dodać kalorii i zrobić jakieś ładowania węglami?
kiedy gadam z trenerem, mówi mi jedno rośniesz to się liczy. ja na to ok,ale nie taki był cel. bo z taka wagą źle się czuję.
wiem jest chaotycznie, ale ta cała sytuacja zaczyna mnie wkurzać, tyle kasy, zdrowia, a pożądanych efektów nie ma.
macie jakieś pomysły co i jak mógłbym zmienić?
chcę jeszcze zrobić test hormonów, może estro wysokie. badania przed cyklem były w porządku,wszystko w okolicach połowy dopuszczalnych norm