haha, chudo :D wcale nie tak chudo, 60kg to nie byle co :D to tyle co kopa kartofli, hahaha:)
mam wlasnie chudo wygladac, jara mnie to Hubert :D hehe :) efekt zamierzony:D nie chce byc duza babą :P
tak a propo tematu jedzenia wiecej:)
ja mam w domu pana takiego (mężulka <3) - delikwenta, ktory usilnie chce sie redukowac. 5000kcal w postaci bloku czekoladowego to moze zjesc na raz ;)), ale jak go karmie miesem duszonym i kasza gryczana to nie moze zjesc 1500kcal przez caly dzien - mowi,ze paskudne i krzywi sie ;D
plakac mi sie chce, ciagle gloduje, a jak mowie zeby zaczal jesc to sie obraza. latam za nim z talerzem.
sniadanie wpycham mu na sile;/ ('rano nie moge jesc!')
na kolacje je mi serek waniliowy ;( <placze>
a jak mu kure dam w pojemnik to mi polowe odda, dojadam sobie po nim na nowy dzien -,- . ciagle sie pyta,czemu nie ma sily tyle co ja ('to dlatego,ze Ty mlodsza 10lat! na pewno!'), ciagle gada,ze chce
witaminy lykac (warzyw jesc nie chce bo sa be, ciagle sie wazy i pyta czemu nie chudnie (odp: "bo nie jesz"), a kaloryfer by chcial....
kwestia sie przemoc, sprobowac wlasnie inaczej - wpierdzielac jak dziki zwierz, wyprozniac sie czesto :P , zapomniec o radach z Pani Domu (dieta 1000kcal ;/), przestac bac sie jedzenia i pocenia sie:P , zapier^%& na silowni i sukces gwarantowany w pol roku.
ale ja tez sie balam na poczatku,ze jak bede jadla pare kg zarcia dziennie to bede wielkim takim przyslowiowym koksem, haha;)