Miałam trudniejszy okres w życiu i choć nie odpuściłam z ćwiczeniami (aeroby i siłownia) to dieta szła lekko mówiąc...topornie! Dosyć już tego. Dziś porobiłam remanent w lodówce i innych "przechowaczach pyszności" i od jutra zaczynam, a właściwie wracam na właściwe tory.
Po krótce plan na jutro:
1)dieta wg planów z sfd z max ograniczeniem węgli (jedynie z warzyw)
2) siłwonia pn/śr/pt
wszystkiego robię 3x serie po 20 powtórzeń:
- wykrok ze sztangielkami (każa po 5kg)
- prostowanie kończyn dolnych na maszynie (I seria- 10kg, 2 następne serie po 30kg)
- ćwiczenie na mięśnie kulszowo- goleniowe w leżeniu przodem (ciężary odpowiednio I seria- 5kg, 2 seria- 10kg, 3 seria- 15kg)
- brzuszki proste (x30), skośne w prawo i w lewo (po 30 na każdą stronę), spięcia na każdą ze stron (3x 30)
- unoszenie tułowia z opadu na ławce (3x 20)
- ćwiczenia z wyciągiem górnym na plecy, biceps/triceps- 3x 30
- na wyciągu dolnym (wiosłowanie?)
- "trumna" 3x 20
- pompki (słabe rączki- 10 pompek)
Hmmm z tego, co pamiętam to tyle....
I mam pytanie: dzielić ćwiczone partie mięśniowe na treningu czy robić na każdym treningu wszystko?
Żyj chwilą :)