Ciekaw jestem jak jest na prawdę czy faktycznie wszyscy tak ascetycznie do tego podchodzą. Czy jedzą tylko i wyłcznie to co mają zapisane w 'dzienniczkak' żywieniowych. Chciał bym poznać prawdziwe stanowisko forumowiczów w tej sprawie.
Moje stanowisko jest nastepujące.
Jasne- dieta jest podstawą symertycznie zbudowanej sylwetki, nie podlega to dyskusji. Jest nieodłącznym elementem zdrowego trybu zycia. Ale z drugiej strony życie jest po to żeby się nim cieszyć. Średniowiecze się dawno skończyło i powinnismy do woli korzystać ze wszystkeigo co oferuje nam obecny świat. Szczególnie jesli mowa o zapleczu kulinarnym- w szerkoim tego słowa znaczeniu .
Myślę że popadanie w skrajność typu- nie wypije jednego piwa bo ćwiczę jest paranoją. Oczywiście co innego jesli ktos nie lubi piwa, czy w ogóle jest abstynentem - ok. Ale inaczej to wygląda kiedy taki oto osobnik lubi wypić piwko "dla smaku" 9 z kultura picia ) a tu nagle zdaża się sytuacja ze zaczał ćwiczyć i odmówi jednej ( podkreslam jednej ) buteleczki piwa, czy tez lampki wina ( choć ma na to wielką ochotę ).
Czy np jest wesele na którym wiadomo jest masa potraw a dana osoba wybiera tylko pierś z kurczaka i chudy schabik, nie ruszając szaszłyczków czy innych smakowitych potraw gdyz "jest na masie a spożywanie o godzinie 24 potraw bogatych w tłuszcze zwierzece moze doprowadzoć do zalania fatem".
Co do jedzenia- jestem to w stanie pojąc gdy ktoś się odchudza, faktycznie- wymagana jest wówczas ogromna samodyscyplina( szcególnie w okresie zrzucania wagi ) , ale z drugiej strony jeśli raz na jakiś czas dana osóbka pozwoli sobie na mały wyskok ( oczywiście bez obżarstwa ),nie zniczszy to całkowicie jej diety. Jeśli ktoś faktycznie danego dnia zjadł cos ' nieodpowiedniego', wyzuty sumienia można zawsze zniwelować ostrzejszym treningiem.
Sądze że całkowicie rygorystyczne przestrzeganie diety może spowodowac, iż szybko się do niej zniechęcimy, a przeciez dieta ma na celu poprawę naszego samopoczucia, podniesienie morali, a nie jak to w wielu przypadkach bywa pokute nad tależem...
Ja np przyjąłem taką strategię- jestem pożeraczem chipsów. Nie ciągnie mnie do żadnych słodyczy, wafelków, czekolady- moge tegow ogóle nie jeśc. Ale jak zobacze półke z chipsami od razu mi slinka cieknie. Kiedys co dziennie wcinałem chipsy, obecnie... no zrezygnowałem z 'niezdrowego' nawyku. W momencie kiedy wchodze do sklepu i mam ochote na chipsy, przeliczam- jedna paczka =5 zł... 5zł= pół cycka ( zawsze brałem te największe ) i ide do stoiska z miesem biorąc czy to cycka, czy na nabiał kupując bniały ser. Natomaist raz wtygodniu daje sobie fory i kupuje sobie jedną paczuszke, gdyż nie mam zamiaru rezygnowac z czegoś co bardzo mi smakuje.
Jak już wczesniej wspomniałem, rozumiem kiedy ktoś się 'męczy' w okresie zrzucania wagi czy np chce zrobić suchą masę i do tego jest obecnie na jakiś suplach- jasne wówczas ie zgodzie, skoro ktoś wydał 500 zł na supolementy prze ten mieisąc -dwa mozna się jakoś przemeczyc.
Ale ze ścisłą dietą jest jak z ćwiczeniem rok czasu jednym zestawem ćwiczeń- nudzi się. Co jakiś czas trzeba sobie czymś urozmaicic 'życie'.
Poza tym historia nie raz pokazała, że skrajość nigdy nie przyczyniła się do czegoś dobrego, a przykładów są setki.
Skrajna prawica - wprowadzenie kary śmierci, ruchy neonazistowskie, faszyzm
skraja lewica - socjalizm, komunizm, marksizm, leninizm
Skrajnośc religijna, ortodoksyjnośc- wojny religijne, terroryści samobójcy
Skrajnośc nie słuzy niczemu dobremu, przyklłady które podałem sa nazbyt przerysowane, w sumie nie powinienem porównywac skrajności w diecie do poglądów faszystowskich, ale powiedzmy że skrajnośc to zawsze skrajność. I nie ma co z nią porzesadzć.
Aha co do mojego wstępu- oczywiście nie krytykuje osób którze twardo przetrzegają diety, wręcz przeciwnie zazdrosze naprawde twardego charakteru, ale zadam tylko jedno pytania- jak długo można tak wytrzymać
pozdrawiam wszystkich
i na koniec zacytuje słowa mojej mamuśki która ostatnio wypaliła do mnie z tekstem :
" je się po to żeby żyć, a nie żyje po to żeby jeść "