Jestem już.
Wyżej pominąłem drugiego głównego bohatera -
NO-Xtreme.
A więc, łyknięty 30min.
przed treningiem. Smakowo pasuje. Ani za kwaśny, ani nie musujący, wszedł elegancko. Nie, żebym miał coś przeciwko kwaśnym smakom, ale suplement, do którego bezpośrednio będę porównywał działanie NO-Xtreme będzie NO-Xplode, którego miałem okazję trochę zjeść, a który odbijał mi się na treningach niemiłosiernie. Tutaj tego efektu brak, być może wskoczę z czasem na dwie miarki.
Chociaż z drugiej strony, czy to konieczne?
Trening cały czas w maksymalnym skupieniu, po skończonej serii faktycznie miałem ochotę na kolejną. I co ważne, przebiegł bardzo sprawnie i szybko, o czym za chwilę.
Krótko o przebiegu dzisiejszego
treningu.
Generalnie chodziło mi o to, by nie przegiąć, a wykonać założony plan na na maksa. Udało się bez najmniejszych problemów, i obawiam się, że gdybym założył gdzie nie gdzie więcej krążków, to też bym sobie z nimi poradził. Ale co się odwlecze, to nie uciecze.
Wyciskanie bardzo sprawnie, redukcja ciężaru już za treningu ALRi przypadła mi bardzo do gustu. Jeśli chodzi o liczbę powtórzeń, to tutaj była ona maksymalna przewidywana, tj. 6+6-8 w ostatniej serii.
Sztanga w superserii bardzo miło. Ręce odpadały.
No i "21", które potraktowałem dość dziecinnie wyglądającym ciężarem. Świetne zakończenie treningu.
Barki jakby ciut zmęczone, ale taki urok 3-dniowego planu treningowego.
Mimo wszystko, była moc, piekły aż miło.
Szybki triceps, w którym innowacją było dla mnie wprowadzenie wjazdów.
Zainteresowanych odsyłam do przyjaciela google.pl, co też sam uczyniłem przed udaniem się na trening. Znajomy oceniał technikę pozytywnie, a mi starczyło mocy w każdej serii na równe 6 powtórzeń, i ani jednego więcej.
Ogólnie rzecz biorąc, tego mi było trzeba.
Na splity zawsze reagowałem bardzo dobrze, i w moim przypadku FBW było okresem straconym. Mimo, że na początku podchodziłem do treningu nieco sceptycznie, to teraz z reką na sercu mogę przyznać, że to chyba
strzał w dziesiątkę! Zobaczymy jak polecą inne partie.
Dieta jak się patrzy. Aktualnie jestem po 90g owsianych, 4białkach (marnotrawstwo lekkie
) porcji Wheya buraczkach i oliwie.
Smaki - Białka oba, wanilia jednak tylko w porcji połowicznej. Truskawka, zapodałem z małą ilością mleka. Nie jestem wybredny, ale smakuje git, i nie będę miał najmniejszych problemów ze zjedzeniem puchy. Wanilia na wodze w połowie porcji mało wyraziście, ale tak oceniać nie można.
Gainer w porcji rannej (60g) na wodzie bez rewelacji, z mlekiem o niebo lepiej, a potreningowa porcja (155g) poezja, bo uwielbiam słodkie rzeczy.
Co do owsianych w ostatnim posiłku, pytaj speców
.
Generalnie chodzi o moją jako taką genetykę i niewielkie trudności z łapaniem masy. Jestem pod obserwacją, więc wszystko może się zmienić, o czym poinformuję.
Czas na regenerejszyn.
Jutro popstrykam jakieś foty. Dzięki wszystkim jeszcze raz, i dobranoc!