Siema... Dziś czwartek, a ja przez robotę i brak czasu zaliczyłem dopiero trening
15-tek na planie
A... Konkrety:
Wypis z treningu - 15A:
1. Wyciskanie połówkowe na płaskiej: 10x 57kg , 12x 76kg , 15x
95kg (15x85kg na ost.) - pierwsza seria pełny ruch, dwie następne tylko górna połowa
2.
Przysiady ze sztangą: 8x 60kg , 10x 80kg , 15x
100kg (15x95kg na ost.)
3. Wspięcia na palce: 60x
120kg (60x115kg na ost.) - maksymalna ilość powtórzeń
4. SERIA SKŁADANA: rwanie sztangi + wyciskanie do czoła stojąc: 10+10x 24kg, 12+12x 32kg, 15+15x
40kg (15+15x35kg na ost.)
5. Wiosłowanie półsztangą jednorącz: 8x 33kg , 10x 45kg , 15x
57kg (15x52kg na ost.)
6. SUPERSERIA: uginanie młotkowe
(METODĄ "półtoraków"): 10x 9kg, 12x 12kg, 12x
15kg (15x14kg na ost.) + SERIA SKŁADANA: przenoszenie sztangi leżąc + francuz leżąc: 10+10x 18kg, 12+12x 24kg, 15+15x
30kg (15x28kg na ost.)
7. Dzień dobry: 8x 39kg , 12x 52kg , 15x
65kg (15x60kg na ost.)
Komentarz:
Jak na taki brak mocy, to poszło znakomicie. Pospałem 1h przed treningiem, łyknąłem suple i poszedłem walczyć.
Klata ciężko, ale poszła. Rozgrzewki mnie trochę zmęczyły, pewnie dlatego. Zarzucam 100kg na następnym. Powinno pójść, o ile akumulator mi się wcześniej nie rozładuję przez tą robotę.
Przysiad - pełna gitara. Kolana spoko. Ogólnie pełen wypas.
Łydki szły dosyć lajtowo, ale piekły *****sko, jak zawsze.
Rwanie - masakra... ledwo żyłem, ale przeżyłem... i zaliczyłem.
To ćwiczenie na 15-tkach jest tak cholernie wykańczające, że *****.
Porównywalnie do martwego imo.
Wiosło - j/w... choć nie zabiera tak oddechu jak rwanie. Czuć, że plecy zmęczone. Chwyt też lekko szwankował, ale dałem radę. Jestem zadowolony.
Bicepsy skapitulowały, choć przy rozgrzewkach nic na to nie wskazywało. Może i bym dociągnął do tych 15-tu, ale już po prostu miałem dość i nie chciałem oszukiwać. Sztanga za to, jak zawsze, lajtowo.
Dzień dobry bez problemu. Nuda.
Na koniec parę słów o pompie, która dzisiaj była po prostu mega. Wziąłem tą potrójnę porcję Nitrica Six Star, tak jak pisałem, no i trzeba przyznać, że dał nieźle radę. Klata i łapy oczywiście spompowały się najbardziej. Plecy też niczego sobie. Pompa w każdym razie utrzymywała się jeszcze jakąś godzinę po zakończeniu treningu. Konkret (choć szkoda, że dopiero po takiej dawce...)!
Trening zakończony po jakichś 70-80 min. Niezły czas. Mieliśmy z kumplem podobne ciężary w większości ćwiczeń, więc nie trzeba było się gimnastykować z krążkami zbytnio.
***
Dieta git. Wszamałem niedawno przedostatni posiłek. Po 23:00 porcja protein +
'ZMA' i w kimę. Jutro znowu robota... i pojutrze...
(ale tylko 5h).