Ale spróbuję, co mi tam, może się uda...
Urodziłam się blondynką (skaza na życiorysie, jak wiadomo zostaje na całe życie) i zapewne dlatego nie umiem (czyt. tak naprawdę to nie chcę) ułożyć sobie sama diety... Z natury jestem wygodna (całe życie dostaję śniadanie do łóżka - najpierw „tatuś", teraz mąż) i umiejętność unikania „zbędnego" wysiłku mam opanowaną do perfekcji...
Stąd moja prośba :
Czy któryś z Miłych, Uroczych, Przystojnych, Fantastycznych (itepe itede) Dżentelmenów z tego działu, zechciałby ( w ramach „Pomocy Społecznej Sprawnym Intelektualnie Inaczej") ułożyć Mi dietę???
Chcę stracić niepotrzebny BF, ale nie chcę już schudnąć (wiem, wiem, nierealne...)
Wiek 29, waga 58, wzrost 168.
Moje zapotrzebowanie kaloryczne wyliczone na podstawie „bardziej dokładnego wzoru, pozwalającego na bardziej prawidłowe wyliczenie kaloryczności" (dzięki Ellis) wynosi („pi razy drzwi", bo gdzieś zgubiłam tę kartkę) : 2500kcal.
Mój %BF (nie śmiać się, bo „w ryjka") : 25% .
Aktywność w ciągu dnia: straszna ze mnie „wiercidupa", więc nosi mnie, to tu to tam... raczej jestem w ruchu (no chyba że akurat siedzę przy/przed kompem).
Tzw. „trening":
A6W (zaczęłam znowu, dziś dzień 12) - codziennie
Ciepło się zrobiło, więc ROLKI około 1-1,5 godziny - średnio 3-4 razy w tygodniu.
Orbitrek - gdy jest brzydka pogoda i nie można iść na rower, ani na rolki - 0,5 h/codziennie.
Rower - będę szaleć, nie da się ukryć, kiedy i gdzie się da, zakładam minimum 3-4 razy w tygodniu po około 2 godz.
Ćwiczenia z ciężarkami na ręce i nogi (nie wiem jak się „nazywają", jakiś „pakeros" na siłowni mi kiedyś pokazał i teraz to robię w domu) : załóżmy ze ok. 20-30 minut 2-3 razy w tygodniu.
Suplementy stosowane: lecytyna sojowa, omega3, magnez, wit z grupy B, wit E, wit C...
Mogę jeść wszystko (byle nie było tłuste i „śmierdzące"). Łaknienie niestety nadal mam słabe, ale jem w miarę regularnie. Wypijam morze kawy (nie potrafiłam niestety z tego zrezygnować).
Jestem otwarta na wszelkie propozycje.... żywieniowe rzecz jasna...