Wbrew temu co się powszechnie sądzi (tradycyjnie) - uważam, że zbyt duża liczba ćwiczeń nie pomaga nam tylko szkodzi.
Jeżeli planujemy wykonanie powiedzmy 2 ćwiczeń, to zapewne chcemy by każde z nich pobudziło inną część mięśnia. Przykładowo wykonujemy wyciskanie na płaskiej by pobudzić środek i górę klatki oraz wyciskanie na skosie dodatnim - by pobudzić jej górne rejony. W celu takiego pobudzenia musimy wykonać określoną liczbę serii. Jeżeli będzie ich zbyt mało - nie wykorzystamy w pełni ćwiczenia, a nasze mięśnie mimo tego przyzwyczają się do niego po kilku treningach. Są zwolennicy robienia 5 ćwiczeń za to po 3 serie. Ja uważam, że znacznie lepiej jest zobić maksymalnie 2 ćwiczenia.
Z bardzo prostego powodu:
1) Jeżeli koncentrujemy się na jakimś nowym ćwiczeniu, to powinniśmy tak dać w nim "ognia", żeby nasze mięśnie zareagowały wzrostem zanim zdążą się do tego ćwiczenia przyzwyczaić.
2) Jeżeli zrobimy 3-4 serie, to pierwsza i ostatnia praktycznie się nie liczą, bo jedna jest najcięższa, w której kuleje technika a liczy się duży ciężar (przy regresji, w progresji będzie odwrotnie) a druga jest "dopompowująca" na koniec ćwiczenia. Zostają nam 2 "prawdziwe" serie, moim zdaniem zbyt mało.
Wyobraźmy sobie trening na biceps:
Powiedzmy, że jako pierwsze wykonujemy uginanie na modlitewniku, by uwypuklić bicepsy, następnie uginanie sztangielek chwytem młotkowym.
Zrobimy po 5 serii jednego i drugiego, maksymalnie pobudzając to, co liczymy, że urośnie. Po 6-8 tygodniach wymieniamy ćwiczenia na zupełnie inne - co daje nam nowe bodźce do wzrostu - zupełnie innych rejonów.
Jeżeli zamiast tego zrobimy 5 ćwiczeń po 2 serie, albo 4 po 3 - to jakie ćwiczenia wykonamy w następnym treningu, kiedy nasze bicepsy przyzwyczają się już do tych 4-5 ? Na biceps nie mamy aż takiego arsenału ćwiczeń jak na przykład na plecy albo nawet klatkę. Zostajemy bez broni w tej walce, bo przyzwyczajamy się do znacznie większej liczby ćwiczeń w jednym cyklu treingowym, a nie osiągniemy znacznie większych efektów.
Zawsze najmocniej pobudza nas pierwsze ćwiczenie, w którym mamy najwięcej siły, drugie jest pomocnicze, każde następne to "kosmetyka". Mięśnie jednak przyzwyczajają się do wszystkich ćwiczeń. Nie są zainteresowane tym, że któreś ćwiczenie robiliśmy już na 1/3 gwizdka z powodu braku sił.
Dlatego duże urozmaicenie ćwiczeń w jednej sesji moim zdaniem owszem, może i pobudza więcej rejonów danego mięśnia - ale za to słabiej. Tak jakbyśmy na obiad zjedli plasterek wędliny, pół pomidora, kawałek czekolady, kromkę chleba, plasterek sera - dużo wszystkiego, ale mało konkretu.
Przekonałem się na sobie, że dodanie dodatkowej piątej serii, bardzo zwiększyło efekty jakie daje mi to pierwsze, najcięższe ćwiczenie.
Powodzenia
Rekin rośnie przez całe życie...
Bądź jak rekin, k***a!!!