Jeśli nie jesz w okolicach treningu - z 2-3 godziny przed i z godzinę po - to masz mało "paliwa", ono się częściowo zużywa i na skutek wyczerpującej aktywności organizm musi sięgnąć do zapasów. To jest bardzo dobry impuls dla metabolizmu i różnych hormonów. Wcześniej one działały cały czas jakby po jednej stronie - sytość- sytość- sytość - a powinny wahadłowo: sytość - głód i znów sytość i znowu głód.
I pozwalając sobie poczuć głód, spalając łatwo dostępne we krwi, mięśniach i wątrobie składniki energetyczne, przywracasz prawidłowe "ustawienia" , aktywujesz pewne mechanizmy i hormony, które są potrzebne dla prawidłowego spalania, a były długi czas przytłumione nadmiarem energii. Dlatego to jest bardzo dobre.
Myślę jednak, że nie musisz aż robić tego całkiem na czczo, głodując od rana. Wystarczy, że przed i po treningu nie będziesz za dużo jadł.
Czy zamiana pół godziny interwałów na cardio po treningu dużo zmieni? Imo nie, wystarczy że zrobisz na tyle dobry trening siłowy, żeby poczuć po nim zmęczenie i już nie musisz tego dnia nic dodawać. Natomiast jeśli następnego dnia wykonasz jakąś konkretną aktywność ze świeżymi siłami, to spalisz więcej kalorii, niż podczas takiego krótkiego cardio, kolejny raz dasz jakiś impuls dla organizmu i w efekcie zyskasz więcej.
Pamiętaj, że takie impulsy są ważne, ale liczy się przede wszystkim ogólny bilans i lepiej mieć 400-200-400-200 w poszczególnych dniach, niż 500-0-500-0 spalonych kalorii.
Nie musisz ani głodować ani ćwiczyć do utraty tchu, musisz pilnować dobrej diety i starać się regularnie zmuszać organizm do sensownej ilości wysiłku, pilnować w tym dobrego bilansu, bo on jest kluczowy.
Ja mogę 7 dni w tygodniu mieć wysiłek na czczo czy po innym wysiłku i nie schudnę dzięki temu ani grama, jeśli nie będzie ujemnego bilansu, bo sobie odpowiednio pojem :). To tak nie działa.
Ty się też nie daj oczarować magii takich czy owakich zabiegów - one może trochę pomagają, ale bez deficytu nie dają praktycznie nic...