Piękny post sobie napisałam, ale mi wcięło przez niedozwolone emotikony. Grrrrrr…
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi, zawiązała się tutaj ciekawa dyskusja, nie mająca ze spamem nic wspólnego. Cieszę się, ze dziennik ożył.
Ja do dzisiaj pamietam i śmieje się z mężem z tego, ze „słodki to nie smak i trzeba się go oduczyć.”
Cieszę się, ze minęło kilka lat i nasza wiedza i podejście do treningu i diety uległa zmianie, choć niestety nie wszędzie. Media społecznościowe wciąż są pełne pseudospeców od diety i treningu, na szczęście dla równowagi jest tez wiele mądrych i wiarygodnych profili, tylko wokół nich jest jakby mniej szumu.
Trenowałam z jedna modka - szefowa - przed ślubem i muszę Wam powiedzieć, ze przemiana naprawdę była oszałamiająca, aż jutro na komputerze zerknę z ciekawości na wymiary. Ale było to dość obciążające i możliwe do zrealizowania tylko przez brak jakichkolwiek obowiązków poza praca i ogarnianiem siebie, ze tak to ujmę. Żadnych dzieci, psa itp. Dieta max 1800 kcal i 5 treningów tygodniowo plus cardio, z tymże treningi takie typowo kulturystyczne na dużych ciężarach, pamietam ze mój rekord w HT z tamtego czasu to było ponad 100 kg. Teraz ani dietowo sobie tego nie wyobrażam ani treningowo. Często robiło mi się słabo, a teraz nie mogę sobie na to pozwolić żeby mi sie zrobiło słabo jak np. jadę z dwójka dzieci samochodem albo nie powiem dzieciom zajmijcie się sobą, mama nie ma na nic siły. Inne realia po prostu. Chciałabym wrócić do tamtej sylwetki i myśle ze jest to możliwe, ale zajmie mi to więcej czasu. Talia pewnie nie wróci po dwóch ciążach w tym jednej z brzuchem gigantem i 4.5 kg bobasem
- ot taka niespodzianka w przeddzień porodu dla rodziców, ale o resztę pomiarów mogę powalczyć.
Zgadzam się z Nightem, ze jest wiele dróg do celu i każdy powinien wybrać sobie odpowiednia dla siebie. Choć powiem Wam tak na marginesie, ze uda mam dużo lepsze niż wtedy, to za sprawa innego podejścia treningowego i wykluczenia pewnych ćwiczeń jak np. przysiady.
Swoją droga ciekawi mnie jak zmieni się podejście do diety i treningu na przestrzeni kolejnych 10 lat.
Dobra po tej epopei przechodzę do sedna
Czwartek 1.12
Trening na siłowni, po 4 serie wszystkiego, zapisuje sobie końcowy ciężar żeby mi nie umknęło
HT - 70 kg
Wykroki z hantlami - 6.5 kg
Ściąganie do klatki - 25 kg
Przyciąganie do brzucha - 15 kg
Wyciskanie na barki - 4.5 kg
Wypychanie nogi w tył - 5 kg
Wznosy ramion do przodu i do boku z hantelkami - 2.5 kg
Ogólnie to ledwo doczłapałam do domu, a siłownie mam na parterze
Piątek 2.12
Trening w domu, jeszcze nie wkleję bo nie wiem czy mogę, ale były moje „ulubione” ćwiczenia jak opuszczanie na drążku, goblet - 12.5kg, marsz do boku z gumą czy wznosy z nogami na piłce. Zrobiłam tylko 3 serie z braku czasu, bo musiałam jeszcze dom trochę ogarnąć, ale po chorobie i wczorajszym siłowym 3 serie były absolutnie wystarczające
Miska szyta z tego co było w lodowce i co trzeba zjeść. Cała rodzina przeszliśmy jelitowke, mąż ostatni, wiec ja jako bohater domu musiałam uratować resztki np. własnoręcznie zrobionych kopytek. Nie powiem było bardzo smacznie ale w makro idealnie się nie wpisało choć próbowałam oszacować