Pomyślałem, że podzielę się z Wami kilkoma moimi spostrzeżeniami po ułożeniu diety po raz pierwszy samodzielnie:
1. Założyłem ilość białka w diecie = 1,8g/kg co oznacza u mnie ~157g. Jest tu wiele opinii sugerujących, że powinienem jeść nawet 2,0g/kg lub więcej. Strasznie ciężko rozpisać te 157g mając do depozycji tylko ~2100kcal... Niby udało mi się rozpisać 5 różnych dni, ale było sporo kombinowania. Odżywek białkowych nie uwzględniam, dostarczam białko tylko w diecie.
2. Zjadając te 157g białka w 2100kcal czuję się zapchany pod korek. Jem na siłę. Mimo to, wg tutejszych kalkulatorów/opinii mój deficyt jest za duży o 200-300kcal. Czyli powinienem jeść jeszcze więcej, mimo że jestem na redukcji...
3. Ogólnie to teraz widzę, że kaloria nie równa kalorii. Zanim wziąłem się za siebie nie było problemem wychalnie 8 piw + zjedzenie całej pizzy. A przecież to ponad 4000 kcal, tylko na koalcję! Teraz mam problem żeby jeść 2100 kcal, ale mając podręcznikowo ułożoną dietę.
4. Nie wyobrażam sobie jak możnaby dostarczyć tyle białka co trzeba, będąc wegetarianinem. A weganinem to już w ogóle abstrakcja. Bez mięsa i ryb wydaje mi się to w tej chwili prawie niemożliwe. A jeszcze bez nabiału? Mówię o diecie bez odżywek białkowych, takiej jak moja.
5. Dobrze mi z tym, że energia pochodząca z cukrów (liczę wszystkie cukry!) to u mnie max 12% całości. A jeszcze kilka miesięcy temu normalne było wypijanie kilku litrów Coli dziennie.