Ho! Ho! Ho! Mery Christmas! A raczej teraz bardziej pasuje święta,
święta i po świętach :) Nie przejadłem się, ruszałeś się dość sporo jak na ten okres - jest dobrze! Dawno tu nie zaglądałem, czas uzupełnić skromnie zaległości! :)
18.12.2020 r. 10,43 km w 01:07
21.12.2020 r. 5,01 km w 00:28:47
23.12.2020 r. 9,02 km w 01:04
26.12.2020 r. 10 km w 01:18
W skrócie to 18 poszedłem się rozbiegać, dziś nawet nie wiem czy robiłem tam jakieś drążki, pompki itd. Tzn wiem że coś robiłem ale nie pamiętam wartości, więc nie będę kolorował.
21 nie było za bardzo czasu, ale udało się wyskoczyć na skromne 5 km.
23 kolejne rozbieganie na luzie, a 26.12.2020 dzień który miał mnie w tym roku ominąć, ale COVID sprawił, że było inaczej. W woli wyjaśnienia: w październiku miał się odbyć Bieg o Nóż Komandosa, w którym przez operację nie mogłem wystartować (a startuję rok w rok), ale udało mi się zmotywować kolegę do wzięcia w nim udziału. Zawody przeniesiono na listopad, a w późniejszym czasie oficjalnie odwołano i dano trzy możliwości. Zwrot wpisowego, bieg wirtualny w dowolnym miejscu, lub miejscu wyznaczonym przez organizatora. Zmotywowany kilka miesięcy wcześniej przeze mnie kolega, w międzyczasie stracił motywację i w Listopadzie przestał biegać, bo ciemno, zimno i nieładnie. Obiecałem mu, że pobiegnę z nim w drugi dzień świąt, żeby nie musiał sam biegać. Warunkiem startu jest bieg w mundurze i butach taktycznych. My wybraliśmy opcję wirtualnego biegu na trasie organizatora. Doszły mnie słuchy, że trasa jest dużo bardziej wymagająca niż w latach poprzednich, do tego doliczyłem mój stan zdrowia po operacji, obecną formę i wyszło mi, że powinienem ukończyć bieg w 70 minut. 10 km po lesie. Biegł z nami zawodnik organizatora w celu weryfikacji ubioru oraz przewodnik po trasie. Ruszyliśmy przez pole w głąb lasu po wąskiej ścieżce i już po około 1 km zaczął się pierwszy z wielu podbiegów, który spłycił oddech. Potem 3 km lekkich podbiegów, zbiegów i wypłaszczeń w lesie gdzie było dość ciężko, choć jak się po chwili miało okazać było to niczym, w porównaniu z całym 4 km, który był z wzniesieniami na wysokość około 2 piętra, w piachu i korzeniach.. Fiu, fiu. Czuć, że ma się łydki i czworogłowe :) Około 8 takich wbiegów\wejść i zbiegów i potem km w miarę po płaskim. To była pierwsza pętla i po tych 5 km wskoczyliśmy ponownie na tę samą trasę. Okazało się, że kilka miesięcy treningów biegowych kolegi poszło w piach przez te 5 tygodni co nie biegał, a moje treningi przyniosły oczekiwany efekt - wytrzymałościowo było bardzo dobrze, tlenowo jeszcze lepiej! Biegłem z kolegą, żeby mu dotrzymać, a myślałem, że będę go musiał gonić. Aż ciekaw jestem jaki miałbym czas biegnąc po swojemu. Ziomo, co jest moim idolem w sporcie poleciał na 57 minut, a jest bardzo szybki, więc chciałbym złamać te 70 minut i byłoby pięknie! Jednak nie wiem czy uda mi się w tym roku jeszcze tam zawitać. Piękny bieg, piękny medal!
Mimo wszystko szacun dla Adasia, bo pomimo iż po oczach było widać, że umiera to się nie poddał. Bieg w wojskowych "Janach" zapewne na długo zostanie mu w pamięci (lub w stopach na odcisku :P ). elo!