Od wielu lat jeżdżę na szosie. Rocznie robię w okolicy 8k km. Treningi różne, bazowe, ftp, tempowki etc. Z każdym utraconym kg masy ciała jest progres w jeździe ale poziom tłuszczu szczególnie na brzuchu uniemożliwia mi zakładanie koszulek kolarskich bo wyglądam jak baleron.
Czy trwanie w deficycie kalorycznym i regularna jazda spali nadmiar tego brzucha czy już jest to poziom nie do spalenia rowerem i powinna wjechać siłownia której nie cierpię? Nie zależy mi na masie mięśniowej a w zasadzie tylko na utracie fatu z brzucha i klaty.
Waga spalona w ciagu roku to 13kg z 93 na obecne 80kg ale mam wrażenie że ilość faldy brzusznej jest nadal taki sam. Mam genetycznie dość miękka skórę, pod nią wyczuwalne grudki tłuszczu.