Daje mi się we znaki już ta redukcja. Miałam kryzys, pochorowałam się trochę, ale dzień zwolnienia z pracy, łóżko, leki i postawiło mnie trochę na nogi. Jednak osłabiona jestem jeszcze bardzo mocno i wczoraj już ledwo się ruszałam. W zasadzie moja aktywnosć ograniczała się w ostatnich dniach do pracy i treningów. Choć i treningi ciężko wchodziły, siła spadła, nie było mocy ani werwy. Ale dwa dni faktycznie tylko pracy i treningów bez żadnego dodatkowego wychodzenia z domu i duuużo odpoczynku + odespanie trochę sprawiło, że już dziś znów mam naładowane baterie i +100 do mocy na kolejne tygodnie. Najbardziej chyba zabija mnie brak snu. Praca na 4 rano jakoś zawsze była dla mnie do przeżycia, ale teraz, przy takim reżimie, organizm nie daje rady ze snem po 3/4h a i wiem, że na formie bardzo się to odbija. Próbuję tak pozamieniać sobie grafik, żeby już do zawodów nie dostawać tych porannych zmian, bo się zajadę.
Treningi mam bez zmian, jedynie usunęliśmy to co mialam w nadmiarze na
triceps i biceps, a jeszcze dołożyliśmy na pośladki. Bo te nogi są tak oporne, że dramat.
Dieta - dwa dni z węglami, 5 bez. - bez względu na trening
A zatem dziś:
1. omlet z 3 jaj, warzywa
2. indyk, oliwa, warzywa
3. ryba, awokado, warzywa
4. białko, len mielony, oliwa
5. ryba. oliwa, warzywa
6. ryba, oliwa, warzywa.
Nienawidzę ryby, ale jakimś cudem daję radę jeść. Chyba tak bardzo przeprogramowalam swój mózg na sukces, że jestwm w stanie zjeść nawet to, co przez 23 lata było dla mnie absolutnie niejadalne.
6x w tygodniu mam cardio - 4x interwał, 2x szybkie tempo 30 min.
Strój już prawie skończony, choć miałam awarię z dołem, trener unał, że inny krój będzie lepszy i trzeba było szyć od nowa. Zatem niedługo odbieram już cały komplet gotowy i wyklejony. Już się nie moge doczekać
Cały czas tak się super czulam i uznalam, że a taka redukcja, ze nawet nie czuję, ze jestem na deficycie, ale jednak to było złudne, bo chyba jeszcze miałam sporo tych zapasów z masy. A teraz im mniej tego zapasu jest, tym trudniej wytrwać, a i moja ochota na słodycze sięga kosmosu
Ale twarda będę. Nawet nie przyszło mi do glowy, zeby zjeść coś niezgodnie z planem. Micha czysta w 100%
Kolejna kontrola u szefa w sobotę. A później do zawodów już tylko jedna chyba.
Powoli też zaczynam przygotowywac już skórę do brązerów, ale boję się trochę jak to będzie, bo mam tą skórę atopową, a to oznacza, ze sama z siebei bardzo się przesusza, co to dopiero będzie bez natłuszczania przed kilka dni i wysuszona jeszcze od tych preparatów. Obym jakoś to przeżyła, choć pewnie będe potrzebowała kilku startow, zeby opracować sobie jakiś optymalny sposób pielęgnacji. Na pewno będę dawała znać jak sytuacja i jak już opracuję dobry sposób na poradzenie sobie z tym kłopotem, to opublikuje gdzieś poradnik dla innych - przyszłych zawodniczek, bo problemy ze skórą atopową to serio dramat.
Postaram się wrzucić nowe zdjęcia dziś lub jutro, bo forma zmienia się juz z dnia na dzień
Dobrego dnia!