Dawno mnie nie było... Ale sporo zmian, zdecydowałam się zmienić pracę i generalnie trochę przemeblować w życiu :)
Treningi standardowo 3-4 razy w tygodniu. Staram się teraz nie szaleć z ciężarami, ale dopinam technikę i bardziej skupiam się na czuciu mięśniowym. Czy dobrze myślę, że jeśli np. robię allahy i za cholerę nie czuję brzucha, to pewnie pracuję w biodrach? Czy generalnie jest tak, że jeśli podczas ćwiczenia nie czuję danego mięśnia, to zwyczajnie pracuję innym? Pytanko dla ludzi bardziej obcykanych. :)
Dieta - staram się dobijać swoje 1800kcal. Zwykle około 1500kcal na czysto, a 300 śmieciowo. Tak jest mi łatwiej i jakoś lżej na duchu. A to trochę loda, a to trochę precelków, a to czekoladka. Nie mam problemów z napadami (w sensie jem tyle, ile tam sobie nabrałam / zaplanowałam, więc chyba luz :) ).
Wczoraj jakiś facet na siłce mnie "pochwalił" - w sensie powiedział, że tak szczupłej osobie trudno jest utrzymać mięśnie,a u mnie jednak coś tam widać :)
No i zrobiłam mega błąd - na trening poszłam jakoś koło 16:30, będąc już po 3 posiłkach i generalnie po pracy. Wymyśliłam sobie pomiar na Tanita - robię je w miarę regularnie, co miesiąc - dwa. Ostatni był 7.09. Wyniki:
Waga - 43,3kg
Tłuszcz - 3,5 kg, czyli jakoś 8,3%.
Wiem, że Tanita obarczona jest ogromnym błędem i w ogóle lipne te pomiary, ale jak spojrzałam na poprzedni (42,9kg i
7% tkanki tłuszczowej), to znowu niestety odezwała się choroba - patrz, przybrałaś już ponad 1% tłuszczu a i tak jesz mało biorąc pod uwagę treningi! Co by było, jakbyś jadła więcej? No tragedia... ) Mimo to jakoś to przegnałam i bardziej zmartwiłam się faktem, że przez 2 miechy praktycznie żadnej zmiany. Chyba czas podbić kalorie bardziej. Co myślicie?