Eveline - nie odważyłabym się jeszcze odstawić tego małego kuchennego
pomocnika, ale nie wyobrazam sobie ważenia wszystkiego do końca życia
Tak jak mówisz, to niewolnictwo. I chyba do końca zdrowe dla głowy nie jest
Czwartek 14.07
Kolejny dzień w biegu. Po środowym dodatkowym treningu nie było aż tak źle, jak się spodziewałam: plecy bolały nie bardziej niż zazwyczaj, mogłam się w miarę sprawnie poruszać. Jednakże od samego poranka czułam się bardzo zmęczona fizycznie, wręcz zajechana.
Z jedzeniem szło bardzo dobrze, do momentu wieczornej wizyty u lekarza, kiedy to pan doktor stwierdził: "no to jutro z rana zrobimy badania. Niech Pani już dzisiaj nic nie je, bo trzeba być na czczo". Ja i ukryte w mojej torebce ostatnie pudełko z jedzeniem wydaliśmy z siebie cichy jęk zawodu. Wypiłam tylko w te pędy świeży sok z marchwii, żeby się nie zepsuł. A miska została niedojedzona. No trudno, siła wyższa.
DNT
Dieta - 3 posiłki ok, brak kolacji.
Piątek 15.07
Dzień badań na czczo, po których musiałam w biegu wrzucic w siebie śniadanie i od razu pezić na trening. To nie jest moja ulubiona konfiguracja, brzuch źle to znosi. Po 5 godzinach snu, wieczornym poście i badaniach, bez teiny na dzień dobry byłam dość słaba, nie było w ogóle pary na treningu. Zrobiłam co tam trener zaplanował, ale tym razem bez większej przyjemności. Treningu dziś nie wrzucam, bo kartkę z roztargnienia przez przypadek zostawiłam na siłowni, a nie pamiętam dokładnie obciążeń we wszystkich ćwiczeniach. Mogę za to powiedzieć, że mimo kiepskiej formy, wcale się nie opierdzielałam. W ciągu dnia wypadł mi całkiem konkretny szybki spacer. Wpisuję jako aktywność, bo było to aż 7 km ciągłego marszu. Wieczorem załapałam się na wyjście na sushi - wartości na zrzucie w przybliżeniu. Oj, super smaczny i odżywczy posiłek na siedząco, w miłym towarzystwie - tego mi było trzeba.
DT - trening pod czujnym okiem i batem trenera + 7 km szybkiego spaceru
Dieta - ok, choć ostatni posiłek szacowany na (coraz bardziej wprawne) oko
Kilka spostrzeżeń:
- w ciągu ostatniego tygodnia więcej było dni w których coś ćwiczyłam, niż tych bez aktywności. Czuję się bardzo zmęczona. Może to jednak było za dużo.
- po czwartkowym wieczornym poście, w piątek rano brzuch wyglądał jak brzuch, a nie piłka plażowa. Niesamowita różnica!
- moja waga łazienkowa jest ewidentnie zepsuta. Według niej cały czas tyję, według otoczenia - niekoniecznie.
- w przyszłym tygodniu zrobię pomiady i zdjęcia. Chyba czas sprawdzić, czy 1,5 miesiąca starań o mniejszą zawartość smalcu w smalcu wnosi cokolwiek w wygląd mojej sylwetki (nie czekam na te pomiary z zapartym tchem, na moje oko zmiany są kosmetyczne)
.
Zmieniony przez - gruszkam w dniu 2016-07-16 12:06:59