Deja vu - witaj
Dziękuję za pomysły. Risotto to dobra opcja, warto spróbować. Jajka z pomidorem nie przejdą
A co do odżywki - ciekawe spostrzeżenie. Nigdy o tym nie myślałam, a właściwie nie miałam szans tego u siebie zaobserwować, bo jakam ją raz na ruski rok. Ale teraz chyba będę musiała stać się szczurem laboratoryjnym. Przetestuję i zobaczę jak to jest u mnie.
Eveline - takie jajka to dla mojego oka/ nosa/ żołądka nie jajka, sztuczka z ich ukryciem w cieście może się udać
Przy odżywce się nie upieram, a nawet stronię, ale jak sobie obliczę makra na cały dzień, wychodzi mi drasryczny niedobór białka. WPC zamierzam używać tylko awaryjnie.
A, bo ja jednak niestety gotować muszę. A jak już gotuję to przy okazji sprawdzam jak to wagowo/ makroskładnikowo wychodzi. To już chyba taki nawyk, żeby jeść świadomie. Gdy spisuję i liczę pokarmy, jem mniej śmieci.Tyle dobrego.
A propos: minął już ponad miesiąc jedzenia z Wami.
Pomyślałam, że to dobry moment, żeby dokonać pomiarów, zwłaszcza, że teraz mam przejściowy problem z jedzeniem i za tydzien wyniki mierzenia mogą już nie być miarodajne.
Jadłam w miarę stabilnie, raczej nie skakałam z kalorycznością, układałam
zbilansowane posiłki. Muszę powiedzieć, choć mimo że nie było idealnie, to jednak był to najczystszy miesiąc w moim życiu. Wpadło trochę dziwactw, ale nie dość, że kontrolowałam ilości, to właściwie nigdy się w tym nie zatraciłam i nie popłynęłam oraz się nie poddałam. Mimo, że to niby dieta i restrykcje, a mój mózg z gruntu buntuje się przeciw wszelkim ograniczeniom i kiedyś pizga nimi o podłogę
. Naprawdę przeszło to bez większego bólu, mimo, iż liczenie i ważenie bywa... upierdliwe. Tym bardziej jestem zadowolona, bo jestem w tym skrupulatna i systematyczna, a to dość słaby punkt w mojej historii odchudzania. Nie chcę zepsuć tego co sobie wypracowałam i czego się nauczyłam oraz tego, co tutaj od Was dostałam.
Ale nie może być zbyt kolorowo. pomiary nie rozpieszczają.
Tabelka wyświetli się niestety na końcu wpisu, po komentarzu do niego. Warto najpierw sobie ją oblukać.
Wnioski? Jak na moje oko i odczucia, coś tu trzeba będzie zmienić. Cel to odchudzanie. Odchudzać mogę się głównie dietą, nie mam możliwości zwiększenia aktywności fizycznej. W ciągu tego miesiąca nie zaobserwowałam w swoim ciele drastycznych zmian, oprócz tak ważnej rzeczy, że po dobrym jakościowo jedzeniu mam lepszą skórę i jestem nieco bardziej jędrna niż przeciętna galaretka wieprzowa. Ja wiem, małymi kroczkami do celu, ale ja chyba jednak drepczę w miejscu. Oczywiście mogę tak jeszcze trochę postać, ale o tyle o ile mi organizm podpowiada (i wcześniejsze testy), na moim ukochanym i jakże wygodnym 1900 kcal to ja chyba wiele nie osiągnę. Coś bym jednak ciachnęła. Czy to już? Dobry moment? Z chęcią posłucham rad mądrzejszych od siebie.
Zmieniony przez - gruszkam w dniu 2016-07-05 10:32:22