Przeczytałem cały temat. Wiele wypowiedzi mi sie podobało.
Mi nasuwa sie takie podsumowanie tego wszystkiego:
Może być tak, że tylko raz w życiu zdaży mi sie taka sytuacja, że nie będę miał żadnej drogi ucieczki a koleś wyciągnie nóż. Wtedy nie bedę się zstanawiał, czy będę odpowiadał ze 158 czy któregoś tam paragrafu. Wyciągnę teleskopa i będę baaaardzo zadowolony, że akurat go mam. Zrobie z gościem co tylko uda mi sie z nim zrobic nie zastanawiając sie, czy będzie miał ślady czy też może jakoś bardzo nieszczęśliwie dostanie w głowę i ... . Jak ochłonę to pójdę na policję
Bedę szczęśliwy że przeżyłem a jak bedzie mi sie nudziło za kratkami to sobie pomyśle, że juz za 10lat pojade z synem na wycieczkę. Jak bedą mnie nawiedzały wątpliwości czy dobrze zrobiłem to sie zastanowie jeszcze raz czy jednak wolałbym, żeby mój syn zamiast poczekac na mnie 10 lat odwiedzał mnie co roku 1 XI.
Może dla niektórych brzmi to jak fantazjowanie szczeniaka ale ja młody nie jestem i troche myślałem o takich sytuacjach. Właśnie to, że w czasie kryzysowych sytuacji nie będę sie ograniczać może sprawic że przeżyję albo nie będę kaleką do końca życia.
Myślę, że to przemyśleć powinien każdy.
Ja to przemyślałem i dlatego unikam wszelkich starć i bójek. Sztuki walki to nie tylko zabawa. To naprawdę broń. Z konsekwencji jej wykorzystania trzeba zdawać sobie sprawę i być gotowym je ponieść.
Mały apel: nie tłuczcie sie o 10 zł. bo przy nieoczekiwanym rozwoju wypadków końcowo może sie okazać że te 10 zł. to cena czyjegoś życia albo zdrowia.
Z czegoś to wynika, że we wszystkich stylach w regulaminach czy przysięgach jest punkcik żeby niewykorzystywać swoich umiejętności bez potrzeby.
Może przy zachowaniu spokoju i rozsządku dotrzymanie warunków obrony koniecznej nie jest takie nierealne? Trzeba tylko chcieć! (i mieć dużo szczęścia
)