Dziewczyny! Gin jest bardzo starej daty ginem. Takim, co to za jego młodości kobiety rodziły przy pracach polowych - być może stąd jego niechęć do wypisywania l4. Nie jestem pierwszą, ani ostatnią która odeszła z kwitkiem. On z tego słynie i tym się szczyci. Między wierszami podpowiedział, że zwolnienie równie dobrze może mi dać internista, ortopeda, laryngolog. Powiedział to z dużą naganą w głosie, stąd moje wyrzuty sumienia.
Ale:
generalnie jestem z niego zadowolona - nie wkładał łap niepotrzebnie, używał metod typu blaszana trąbka i własne ręce do lokalizacji dziecka, podawał sensowne argumenty na swoje teorie. Tylko to olewanie samopoczucia mnie denerwowało, bo dojeżdżam do pracy prawie 50 km autobusem i momentami logistycznie było ciężko (np. raz zwymiotowałam do własnej torebki, bo nie zdążyłam wysiąść..
, potem już woziłam ze sobą folię)
Martucca - mnie się nigdzie nie spieszy, nawet wprost przeciwnie. Właśnie ginekolog mówił, że rozsądnym by było, aby macica najpierw popracowała (zapewne chodzi o obkurczanie się macicy i laktację, tak jak mówisz), nawet jeśli ma się to skończyć na 100% cesarką (nadal ułożenie pośladkowe). Natomiast w szpitalu panuje polityka cesarek planowanych. Jesteś dzień wcześniej, przegładzają Cię, robią lewatywę, golą i punkt 7.00 tną. Chyba nie za bardzo lubią niespodzianki...Pewnie chodzi o możliwość zwymiotowania/wypróżnienia przy znieczuleniu (coś jeszcze może dziecku/mi/im zagrażać tzn. oprócz oczywistych powikłań po cc?).
Przy ostatnim badaniu lekarz nie komentował szyjki, więc raczej nic się nie dzieje, ja też nie czuję, by coś miało nastąpić..Gin powiedział tylko, że jeżeli w terminie nic się nie będzie dziać, to mam się zgłosić do szpitala.
Do terminu jeszcze 2 tygodnie. Termin pokrył się na wszystkich 3 polach - z daty ost. miesiączki, USG i moich obserwacji NPR, więc tutaj jestem spokojna o jego wyznaczenie.
Wczorajsza opuchlizna pięknie się trzyma, poszłam po bułki w kapciach małża - ale się ludziska patrzyli
Zmieniony przez - huda w dniu 2014-05-09 06:41:29