Miałam dać podsumowanie jutro, ale czasu by mi rano nie starczyło na zrobienie zdjęć, więc ogarnęłam to zadanie dzisiaj. Zdjęcia liche, wiem, ale te do porównania (z końcówki listopada) również najlepsze nie były, więc żadna strata. Jedno zdjęcie z przodu zrobił mi przed chwilą mąż, bo jakoś tak poranne zdjęcia robiłam samodzielnie i wyszły trochę od dołu.
Nie ma szokujących zmian. Nie miało ich zresztą być. Miałam nie nastawiać się na spektakularne zmiany, szanse były fifty-fifty, albo mi trochę z nóg zejdzie, albo się nie uda. Myślę, że minimalnie się udało, z czego się cieszę, choć, przyznam szczerze, liczyłam na to, że mój organizm okaże się łaskawszy i zmieni się efektowniej.
Dietę trzymałam, myślę, bardzo ładnie. Kapusty i brokułów mam już po dziurki w nosie, na cały tydzień wywalę te warzywa z jadłospisu. Nawet pomimo ich dobroczynnego wpływu na mój organizm.
Kalorie cięłam dzielnie wg. zaleceń Obliques, która wzięła mnie pod swe skrzydła i prowadziła cały czas niemalże za rękę. Dziękuję Ci, Obliques za poświęcony czas i wiarę, że się nie poddam i nie dam nogi.
Najtrudniejsze były ostatnie dwa tygodnie, bo treningi zaczęły mnie coraz bardziej męczyć i nie sprawiały mi już tyle przyjemności, co wcześniej. Ostatni tydzień i kolejne ścięcie kalorii nie poprawiło mojego nastroju. Wiem, że niektóre osoby (jak chociażby yosis) musiały dać sobie radę na jeszcze niższych kcal, ale 1500 dla mojego organizmu to jest już skandal nad skandalami.
Pragnę jeszcze raz podziękować firmie Trec za wsparcie suplementami. Po AAKG żyły wyłaziły mi tak, że czułam się jak Hulk Hogan, po ZMA spałam jak kamień...
Nogi masowałam, nakładałam mieszankę neocapsiderm-cepan-krem na rozstępy, truchtałam po okolicy, cisnęłam interwały, machałam nogą na prawo i lewo. Na treningach cisnęłam ile mogłam, ale za krótko ćwiczę, aby móc dawać z siebie prawdziwe maksimum i po treningu chodzić po mieszkaniu z mina zwycięzcy.
Czuję się lepiej niż było to np. w styczniu. Ostatnią migrenę miałam 13 stycznia i od tej pory żyję w tym temacie jako wolny człowiek. Od lat nie miałam tak długiej przerwy między migrenami. Oby trwała jak najdłużej.
Bardzo się przekonałam do ryb i do tego, aby może jednak nie jeść nabiału, jeśli mogę zjeść coś innego. Myślę, że dorsz, halibut i łosoś będą obecne na moim talerzu przynajmniej te 2, 3x w tygodniu. Poza tym przywiązałam się do Pana z rybnego, nie mogę go tak po prostu opuścić.
Ok. Wklejam foty. Jak już pisałam, szału nie ma. Zdjęcia obecne wstawiłam do porównania z tymi z końca listopada. Chciałabym mieć większą tą górę, ale praca nad tym dopiero przede mną. Patrząc na to z jakim mozołem wszystko mi przychodzi, to pewnie górę będę budować długimi latami.
Fajnie było, dziękuję, że byliście ze mną przez te dni.