Witam
Wybaczcie że wcześniej nie mogłem włączyć się do dyskusji - czas świąteczny...
Jak to zwykle bywa w moich wypowiedziach poruszę temat z różnych stron do własnego przemyślenia
Otóż pierwsza i najważniejsza rzecz ostrzeżeń itp Zarówno tycząca się nie spożywania produktów przez kobiety w ciąży - matki w okresie karmienia - małe dzieci do lat x itd to zabezpieczenie producentów przed konsekwencjami ewentualnego jakiegokolwiek niekorzystnego wpływu produktów (oczywiście nie muszą następować żadne niekorzystne efekty jednak przezorny zawsze ubezpieczony) Wiadomo nie od dziś że najbardziej w przyrodzie chroni się dzieci oraz ich matki Jest to zapisane w naszych genach w celu przetrwania gatunku Jeżeli coś dzieje się małemu dziecku bądź jej matce to reakcja społeczeństwa jest bardzo burzliwa/gwałtowna Tym samym najłatwiejszym sposobem zapobiegania takiej reakcji jest zakazanie czegoś co budzi pewne obawy Co lepsze dane obawy nie muszą mieć realnego przełożenia Dla przykładu Jakieś małe dziecko zje na śniadanie kanapki z serem jakieś
płatki z mlekiem i do tego da mu się dosłownie łyżkę białka serwatkowe Kiedy za godzinę dziecko zameldowałoby że boli je brzuch pierwsze co przyjdzie na myśl to właśnie białko Zanim ktokolwiek pomyśli to już powypisuje różne rzeczy na forach da info do gazety radia rozpowie to po sąsiadach... a nikomu nie przyjdzie na myśl że ser mógł być już nieświeży mleko zepsute itd To głównie tego boją się producenci i podchodzą do wielu rzeczy dość asekuracyjnie
Zastanawiający jest wiek który podałeś - 14 lat Być może słuszny Jednak dlaczego taki a nie np 15 lat albo 8? Jedne organy i procesy rozwijają się i stabilizują u dziecka szybciej a inne trwają długo dłużej Zatem o co chodzi? Poza tym wiek 14 lat nie jest już wiekiem tak bardzo chronionym w porównaniu do niemowlaka czy 6-cio latka Jak nie wiadomo o co chodzi to wiadomo o co chodzi Otóż osoby które zaczynają przygodę ze sportem z większymi ambicjami to właśnie osoby powyżej tego wieku Dodatkowo jest to grupa dość podatna na sugestie i dążenie do ideałów podpatrzonych bez specjalnego przemyślenia sprawy A już bez specjalnego nadzoru rodziców Czyli grupa która może stanowić już grupę odbiorców danych produktów zatem logicznym jest że ostrzeżenie stawia się do tego wieku a po przekroczeniu tej granicy już ostrzeżenie nie jest potrzebne (naturalnie wg tego toku myślowego)
A teraz kolejna kwestia czyli ilość białka w diecie Największe zapotrzebowanie na składniki odżywcze w tym białko mają sportowcy - w szczególności grup siłowych oraz właśnie dzieci I najczęściej zdarza się że dzieci mają swoją "dietę" do pewnego niskiego wieku po czym szybko przechodzą na sposób żywienia rodziców Co wiąże się ze zmniejszoną ilością białka w diecie Z jednej strony tak jak pisze Paweł można obawiać się schorzeń/niewydolności nerek (tym bardziej że często nerki nie wykazują żadnych objawów do spadku co najmniej połowy swojej sprawności) związanych z nadmiarem białka jednak z drugiej strony czy możemy w takim przypadku mówić o nadmiarze białka?
Prawdą też jest że dziecko musi wykształcić pewne mechanizmy struktury aby prawidłowo funkcjonować w wieku późniejszym jednak myśląc logicznie to każdy mechanizm należy podtrzymywać i "konserwować" np spożywając pokarmy płynne szybko możemy pozbyć się zębów gdyż najzwyczajniej nie będą potrzebne (nie gryziemy tylko pijemy to po co nam zęby?) Tym samym wiele spraw tyczy się i dzieci i dorosłych
Kolejna prawda że dzieci są delikatniejsze bardziej wrażliwe na różne bodźce co warunkuje ich późniejsze funkcjonowanie Jednak z drugiej strony młody organizm szybciej przystosowuje się do różnych warunków...
Kolejna sprawa to kwestia słodzików Niewątpliwie są to substancje niekoniecznie potrzebne naszemu zdrowiu czy istnieniu Prawdą jest że bez nich dałoby się żyć i też byłoby dobrze... gdyby nie pewien fakt - nasze upodobania do słodkiego smaku Co jest większą szkodą dla dziecka nadmiar cukru (co jest częstym przypadkiem) w diecie czy trochę słodzików Odp jest jedna zarówno jedno jak i drugie nie jest niezbędne i nie powinno gościć w dużych ilościach w żywności Jednak możliwość wyeliminowania ich jest na chwile obecną nierealna Rodzice często martwią się o słodziki a ładują w dziecko tonę cukru oraz dają gumę do żucia (tym razem bez cukru) ze sporą ilością słodzików - w trosce o zdrowe zęby
Prawda jest trochę smutna Społeczeństwo boi się rzeczy nieznanych rzeczy nowych a nie zastanawia się w większości nad rzeczami które już istnieją albo może nie chce ich analizować
W moim przekonaniu dodanie odrobiny białka serwatkowego (naturalnego) do śniadania nie powinno zaszkodzić dziecku a wprost przeciwnie Suplementujemy dzieci i mamy witaminami składnikami mineralnymi a boimy się kilku gramów białka z poranną owsianką Jak dla mnie paranoja gdyż więcej szkody wyrządzi nieprawidłowa suplementacja witaminami i składnikami mineralnymi aniżeli kilka gramów białka więcej na cały dzień Poza tym wiele witamin itd również obciąża nerki... Są dwie drobne uwagi Pierwsza to taka że jeżeli obawiamy się o trawienie nerki itd to najlepszym sposobem podawania dodatkowych gramów białka jest podawanie ich z posiłkiem a druga kwestia to kupowanie białka ze sprawdzonych źródeł gdyż zbyt duża ilość laktozy (w przypadku koncentratów białek serwatkowych) może powodować wzdęcia niestrawności itd a w szczególności u osób nietolerujących laktozy Z tym że należy wiedzieć że dzieci mają więcej laktazy (enzymu rozkładającego laktozę) aniżeli ludzie dorośli
Tak na zakończenie podstawą jest żywność tradycyjna Suplementy itd to tylko dodatek Każdy powinien być ostrożny przy układaniu suplementacji Skuteczna suplementacja jest ustalana wg własnych potrzeb i znajomości własnego organizmu a jakie rozeznanie własnego organizmu mają dzieci a tym bardziej jakie rozeznanie mają rodzice własnych dzieci...
To kilka wątków do rozważenia przez rodziców Należy pamiętać że suplementacja nie jest łatwą dziedziną jednak w obecnych czasach bywa przydatna niekiedy nieodzowna Potrzebujemy więcej danych i więcej czasu aby jako ludzkość móc jednoznacznie odpowiedzieć na wiele pytań tym bardziej pytań dotyczących naszych podopiecznych (jest to jeszcze trudniejsze z tego względu że boimy się badań z udziałem naszych podopiecznych - i słusznie) W moim przekonaniu kilka gram dobrego jakościowo białka serwatkowego dodane do posiłku nie stanowi zagrożenia większego aniżeli batony i tym podobne dobrości Jedno jest pewne jeżeli zdecydujemy się na korzystanie z produktów z ostrzeżeniami to nie będziemy mogli mieć ewentualnych pretensji do producentów Szkoda że takich ostrzeżeń nie stosuje wielu innych producentów z innych dziedzin - chociażby wspomnianych słodyczy
I taka ostatnia rzecz do podumania - przemysł mięsny upodobał sobie dodawanie różnego rodzaju koncentratów i izolatów (serwatkowych czy sojowych) białek do swoich wyrobów (przemysł mleczarski niejednokrotnie stosuje dodatek koncentratów białek mleka do swoich wyrobów Czy nie przypomina to sytuacji dodawania kilku gramów białka serwatkowego do porannej owsianki?...