Leciałam wtedy - na siłowni, jak siadałam ze sztangą. Teraz robię przysiady normalnie, bez krążków, ale nie schodzę tak nisko jak wtedy. Widzę progres w ciągu paru miesięcy hasania w domu, siadam dużo niżej niż na początku kiedy nawet do poziomu nie dochodziłam. Nie lecę na plecy, ale ruch kończę jak czuję że już mi się plecy prostują. Lubię goblet squat, obciążenie z przodu mi pasuje jakoś.
Omega-3 jakiekolwiek? Pójdę do apteki i poproszę o pomoc i będzie gites?
Edit: Dorzucam wykombinowany jadłospis. Mięso w ramach różnorodności zamienialne na różne oczywiście oprócz kury. Warzywko dodawane do wszystkiego, wywalam kawę bo słodzę to po bandzie - zostawię sobie jako ostateczność na leczenie doła.
Dzisiejszy trening:
30 walking lunges
15 squats
30 side lunges (po 15 na stronę)
50 mountain climbers
15 push-ups
30 step ups
30 backward lunges (po 15 na nogę)
15 plank & rows
2 rundy zajęły mi 35min 47sek, za obciążenie robiły dwie półtoralitrowe butelki z mineralką.
Zmieniony przez - k_rol_k w dniu 2011-07-07 21:11:46