Od najmłodszych lat marzyłam, aby zostać sportowcem. Zawsze byłam niesfornym dzieciakiem... Chłopaków w przedszkolu kładłam na rękę, wspinałam się po linie, wieszałam się na poręczach od schodów :) Miałam wtedy zaledwie 5 lat.

Rodzice zastanawiali się co ze mną zrobić. Był pomysł na akrobatykę, ale nie chcieli mi "zmarnować" dzieciństwa i stwierdzili, że kariera sportowa jest zbyt krótka. Zdawali sobie sprawę, że mój talent sportowy należy rozwijać. Od 6 roku życia zaczęłam uczęszczać regularnie na pływalnie. Szybko przyswoiłam sobie naukę pływania i zaczęłam odnosić sukcesy w swojej kategorii wiekowej. Jednak z czasem okazało się, że do tego sportu jestem zbyt niska. Stanęłam przed kolejnym dylematem - co dalej? Mieszkam w okolicy Poznania, a Poznań słynie z jednego z najlepszych torów regatowych w Europie - na Jeziorze Maltańskim. Mamy bardzo dużo klubów powiązanych ze sportami wodnymi. Padło na wioślarstwo. Mając zaledwie 12 lat, pierwszy raz wystartowałam w Mistrzostwach Polski. Zajęłam 8 lokatę.

Wioślarstwo to praca całego ciała angażuje 90% mięśni. Codzienne treningi (bieganie, trening siłowy, pływanie na wodzie, bieganie na nartach biegowych czy szybka jazda na rowerze), to wszystko pozwoliło mi osiągnąć bardzo dobrą formę fizyczną oraz ukształtowało moją sylwetkę. Mimo tak dużego wysiłku i ciężkiej pracy przez pierwsze lata nie odnosiłam żadnych sukcesów (nawet na najmniejszej rangi zawodach). Trenowałam dalej i uczyłam się pokory. Po 4 latach, pierwszy medal, była to Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży (brąz na czwórce). Z roku na rok osiągnięcia były coraz większe. Karierę kończyłam jako jedynkarka wagi lekkiej z paroma ładnymi blaszkami z Mistrzostw Polski. Moim marzeniem, jak każdego wyczynowego sportowca, były występy międzynarodowe, o które starałam się przez 3 lata, ale po raz kolejny mój wzrost zaważył i nie pasowałam do osad. W związku z tym podjęłam decyzje o zakończeniu kariery wioślarskiej.

Dzisiaj nie żałuje ani jednej kropli wylanego potu, ponieważ wiem, że przez trenowanie wioślarstwa stworzyłam sobie dobrą podstawę do sportów sylwetkowych.

Zaczynałam na starej „kuźni” z lat 40-tych. Kluby wioślarskie nie wyglądały wtedy tak jak dzisiaj... Pleśń na ścianach, stare baseny, obskurne pomieszczenia z nieprzyjemnym zapachem unoszącej się w powietrzu stęchlizny, ale miało to swój urok.

Jedno z moich ulubionych ćwiczeń, powtarzane 3 razy w tygodniu na każdym treningu siłowym - dociąganie gryfu do deski leżąc, zbudowało mi „V” na plecach. Dobrze ukształtowane nogi zawdzięczam wyciskaniu ciężaru na suwnicy.

Jesienią 2016 roku podjęłam decyzję o starcie w debiutach. Lubię wyzwania i zawsze dążę do wyznaczonego celu. Jestem osobą, która zazwyczaj stawia sobie dość wysoko poprzeczkę. Moim celem było przejść pierwszą w życiu redukcje (nigdy nie prowadziłam restrykcyjnej diety, odżywiałam się po prostu zdrowo, ale nigdy nie liczyłam kalorii). Wynik, jaki osiągnęłam na debiutach, był dla mnie wielkim zaskoczeniem. Odnalazłam swoją kolejną drogę sportową. Przeżyłam pierwszą w swoim życiu redukcje i na pewno nie ostatnią.

Treningi siłowe sprawiają mi wielką przyjemność i ogromną satysfakcję. W krótkim czasie po osiągnięciu ogólnopolskich sukcesów spełniło się moje największe marzenie, stanęłam na scenie międzynarodowej. Dostałam się do finałowej szóstki Mistrzostw Europy w kategorii Juniorek do 166 cm, co zmobilizowało mnie do dalszej pracy i poprawy sylwetki, aby w kolejnym sezonie wystartować w jeszcze lepszej formie. Obecnie przygotowuje się do kolejnych startów, tym razem w sezonie juniorskim. Zobaczymy co przyniesie czas. Wiem jedno i zdaje sobie świetnie sprawę z tego, że nic nie ma za darmo i pracować na sukces trzeba ciężko.

Źródło: facebook.com

Zawarte treści mają charakter wyłącznie edukacyjny i informacyjny. Starannie dbamy o ich merytoryczną poprawność. Niemniej jednak, nie mają one na celu zastępować indywidualnej porady u specjalisty, dostosowanej do konkretnej sytuacji czytelnika.
Komentarze (0)