Przepraszam ze tyle się nie odzywałem ale jak ktoś wyżej domyślił się pochłonęła mnie nauka
(gwoli ścisłości, interna kończy się na piątym roku, a ja kończę szósty)
Moja walka stanęła na około 8% BF, jednak po początkowym spadku tłuszczu, gdy przez chwile trzymałem
mase mięśniową, zaczął się dramat ze spadkami.
CKD mnie wykończyło, przeszedłem więc na low carb i zwiększyłem białko do 4g na kg masy ciała
węglowodany dałem 1g na kg masy ciala a resztę stanowiły tłuszcze roślinne i zwierzęce
mięśnie zaczęły się"uwypuklać" byc bardziej wyraziste ale przestałem tracic smalec a miałem wrażenie że nawet znowu go nabieram.Frustracja była tak wielka ze myślałem nawet o diuretykach i rzeczywiście podjadłem troche. Woda zeszła drastycznie, pięknie wyszły kable i było widać
mięśnie brzucha jednak gdy tylko uzupełniałem płyny i jadłem węgle wszystko to szmaciało i doprowadzało mnie do depresji.
Poddalem się bo uznalem ze jest to błędne koło. Nie mam po prostu na to czasu w tej chwili
i jestem zdruzgotany porażką. Nie poddam się, będe robil kolejne podejscie ale obawiam się
że bez indywidualnego prowadzenia przez profesjonaliste nie podołam.
Wiedza medyczna czy bycie lekarzem, znajomość leków i dostep do nich nie daje super władzy nad organizmem, jest ogromna różnica pomiędzy wiedzą Akademicką a praktyką w kulturystyce nawet amatorskiej.
Tutaj doswiadczenie zdobywa się tak jak na klinikach w praktyce lekarskiej. Trzeba obserwowac swoje ciało, wiedziec jak reaguje. Biochemia i fizjologia w teorii jest troche inna niz w praktyce
oczywiście wszystkie procesy opisane w literaturze mają miejsce i można teorytycznie nimi zawładnąć jednak praktyka jest odmienna.
Poniosłem też ogromne koszta ponieważ dieta, suplementy, regeneracja kosztowały mnie pare tysięcy
złotych a stracilem może ze 2% BF. Psychicznie nie dałem rady, to nie chodzi o wytrzymałość
na sali i walki z ciężarami, nie dałem rady bo nie widziałem efektu a wkładam w to na prawde duzo poświęcenia.
Obawiam się że jedynym wyjsciem jest tak jak wspomnialem, albo indywidualny trening poprowadzony przez "starego wilka morskiego" albo alternatywa w postaci Hormonów Tarczycy
i Hormonu wzrostu, tylko będac amatorem musze zadać sobie pytanie czy warto.
Jestem trzeci tydzien na diecie zbilansowanej, nie bylem na siłowni prawie miesiąc powoli znowu mnie zalewa i choć wyglądu nie mam się co wstydzić bo jakaś tam rzeźba jest ,
jednak jestem *****sko niezadowolony i czuje się jak Don Kichot po walce z Wiatrakami.
Co najbardziej mnie dołuje to to, że będąc na diecie zbilansawonej, o dokładnie takim zapotrzebowaniu
kalorycznym jaki obecnie potrzebuje (mała intensywność, żyje jak przeciętny człowiek) czuje ze mnie zalewa.
Jestem na prawie ZEROWYM Bilansie kalorycznym. Dostarczam tyle ile spalam, bilans azotowy na pewno jest
dodatni bo spożywam około 1,5g białka (pełnowartościowego o kompletnym aminogramie) na kg masy ciała a przy niewielkich aktywności fizycznej i takiej podaży aminokwasów nie ma prawa wystąpic katabolizm (w teori?). Oznacza to że żeby dobrze wyglądać, non stop trzeba kombinować
z dietą i kręcić aeroby. Nie da sie dobrze wyglądać siedząc na dupie i jeżdząc na rowerze raz w tygodniu a na chwile obecną nie moge sobie na to pozwolić czasowo.
Nie jest to żalenie się z mojej strony i narzekanie na własną nieudolnośc czy niewiedze, jest to po prostu
pewnego rodzaju rozważanie nad tym co robię źle, i czego nie rozumiem.
Przepraszam jeśli zawiodłem ale jak pisałem wyżej...będzie kolejne podejście. Najprawdopodobniej od konca września. Na stażu będę miał dużo więcej pracy, co prawda będe musial przygotowywać się do LEPu jednak to juz inna nauka gdy nikt nie stoi nad tobą z batem. Psychika jest najważniejsza a w tym ostatnio nie jestem najlepszy.