właśnie stuknął trzeci rok kiedy zaglądam na sfd, trzeci rok kiedy czytam dzienniki treningowe, i trzeci rok kiedy nosze sie z zamiarem założenia własnego. Trzy lata temu zajrzałam, zajarałam sie, wgryzłam sie w temat, spanikowałam i odpuściłam. Dwa lata temu zaczęłam nawet coś pisać. W zeszłym roku nawet sie wymierzyłam i zrobiłam foty. Więc w tym roku ewidentnie nie mam wyjścia i najwyższy czas dziennik założyć ;)
na wstępie coś o mnie hmmm
kobieta obviously
wiek: 22
wzrost: 168
waga: 63
wymiary:
98 biust
79 pod biustem (problematyczne miejsce)
73 talia
88 sadło ;D (problematyczne miejsce! )
96 dupsko (ale mierzyłam na odwal sie bo i tak chciałabym wieksze :D)
58 udo
40 nad kolanem (problematyczne miejsce :P)
27 ramie
celem jest wyglądać jak człowiek rzecz jasna, chciałabym zrzucić ok 5-6 kilo, wiecej pewnie nie dam rady (ani zrzucić, ani utrzymać). A tak realnie to nawet nie stracic kilogramy, tylko irytujące nadmiary w obszarze brzuch, żebra/plecy (!) i klasycznie uda.
zdjęcia strzele sobie jutro, póki co tylko w avatarze :P
Dieta:
dieta zasadniczo taka, żeby sie nie zajechać psychicznie. Od razu przyznaje bez bicia - jestem człowiekiem słabej woli. Wkręcam sie i zapalam łatwo, ale jeśli zacznę za ostro to pojutrze bedzie po sprawie. Nie zależy mi ani na czasie ani na hardkorowej dbałości o każdą kalorie. Moim podstawowym problemem jest uzależnienie od słodyczy - myślę że realne, nie ma takiej ich ilości żeby mnie zasłodzić. Pudełko ptasiego mleczka moge przegryźć tabliczką czekolady i po chwili mieć ochotę na lody. Mysle że rezygnacja ze słodyczy bedzie już sama w sobie sporym impactem na moj organizm :D Poza tym także przestawienie z dwóch na pięć posiłków dziennie było totalnym szokiem :D
Jeśli są w tej diecie jakieś ewidentne błędy albo zbrodnie, to chetnie wysłucham wszelkich uwag. Pewnie bede na początku stawać okoniem a potem modyfikować to ku lepszemu, ale stopniowo, inaczej szlag trafi mnie i moją motywacje ;P
anyways, do rzeczy:
1. ok. 10
jajo / twaróg półtłusty
płatki owsiane górskie 60 g
mleko 0% 200 ml
łyżeczka miodu
rodzynki
cynamon
2. ok.13
2 kromki pieczywa razowego
chuda wędlina drobiowa
warzywa (papryka, ogórek, pomidor - różnie)
garść pestek z dyni
3. & 4.
makaron razowy 140 g
sos pomidorowy własnej roboty
tuńczyk 130 g
oliwa z oliwek
albo
ryż brązowy 130 g
brokuły
pierś z kurczaka/filet z ryby 200 g
oliwa z oliwek
i to dzielę na pół, pakuję w pojemniczek i jem w szkole/w pracy/na mieście, pierwsza partia o 15-16, druga o 18-19
21 - TRENING
5. 22:30
serek wiejski
do picia zielona herbata i woda
całość wychodzi circa 1600 kcal, cholera, wiem że mało, ale przysiegam że organicznie sie buntuje przed większą ilością żarcia. Nie chce mi sie wierzyć że można schudnąć tyle jedząc :P
jak mnie skręca z braku słodyczy to jem jakiś owoc typu jabłko albo kiwi
Poza tym problem jest jeszcze jeden - czasem zamiast o 10 musze wstać o 7, i wtedy brakuje mi w ciągu dnia jednego posiłku. Więc wymyśliłam że ten nocny serek wiejski będę w razie potrzeby wtryniać między posiłek 3. a 4. (dorzuce jakieś warzywko), a na noc zafunduje sobie jakieś dobre smakowe białko. Co będzie miało dodatkowo ten plus że pomoże mi w walce z mega ochotą na słodkie, która najczęściej dopada mnie późnym wieczorem kiedy się obijam przed kompem :D Ale nie wiem czy mądrze wymyśliłam, pewnie nie
Trening:
od połowy lutego biegałam 5 razy w tygodniu po ok. 50 minut
od wczoraj zamieniłam to na HIITa, na dzień dobry machnęłam 10 minut 20/40 i po skończeniu myślałam że rzygne - czyli wszystko ok :D bardzo mi się podoba ten trening, lubie sie zajechać :D
na razie niestety HIIT musi wystarczyć z prostej przyczyny - brak jakichkolwiek funduszy na siłownię albo własny sprzęt. Ale robie pompki i brzuszki
no, to let the game begin
(i sorry że nie umiem pisać zwięźle ;D)