W pierwszych tygodniach bywało tak, ze budziłam się po 5-6 godzinach snu, naładowana energią i musiałam się zmuszać, żeby pospać trochę więcej. Od kilku dni zdarza mi się spać po 10-12 i bywam nadal zmęczona. Dwa ostatnie dni bolała mnie głowa (odwodnienie? dużo piję). Może to upał, kilka ostatnich dni większej aktywności (zamiast truchtania na bieżni, prawie 2h w upale na rowerze, aktywna niedziela, która zawsze bywała totalnym restem), może to tarczyca (w sensie, że na początku ta nadprogramowa energia to była reakcja na zaczęcie brania hormonu tarczycy). Może to alkohol (nie jest go dramatycznie dużo, ale jest) - że mimo, że śpię dłużej i niby głębiej, to po alkoholu organizm się gorzej regeneruje. Może wszystko na raz.
Ten tydzień polecę jeszcze jak do tej pory, a w przyszłym będzie taka tygodniowa regeneracja. Jakoś w połowie tygodnia mam badanie w narkozie, kilka dni przed muszę zmienić dietę, więc pewnie będę jadła mniej, nie wiem jak szybko dojdę do siebie po - i jak szybko można zacząć ćwiczyć - może zupełnie odpuszczę, tylko jakiś basen na przykład. Potem jadę na przedłużony weekend na Mazury, więc też będzie leniwie. I potem mam nadzieję, że będzie znowu git.
Pewnie ktoś mi tu napisze, że "less is more", że regeneracja równie ważna jak porządny trening, że kortyzol i to wszystko będzie prawda. Ale jakoś ciężko mi dać sobie na luz, bo strasznie lubię to co robię. Może muszę to usłyszeć wystarczającą ilość razy, żeby posłuchać. Albo może muszę odpocząć tydzień, jak zaplanowałam i potem wróci do normy.
Edit: w sobotę to nie było mielone wieprzowe tylko mięso gulaszowe, czyli tłuszcze przekroczone jeszcze bardziej - ale i tak nie wiem jaki to kawałek...
Zmieniony przez - annajak w dniu 2015-07-06 15:56:52
"If you want to have the body you never had, you must do things you’ve never done." http://www.sfd.pl/annajak__wraca_do_formy-t1073805.html