DZIEŃ 25
Czwartek, 29.07
MICHA:
7:30 -> 3 jajka, pumpernikel, omega 3
9:30 -> zielone ciastka z kurczaka, ogórek, pomidor
12:30 ->
ryba sola, fasolka szparagowa, CZIT*
16:00 -> arbuz, migdały
18:30 -> pieczeń wołowa, kasza gryczana
TRENING
21:30 -> sok pomarańczowy, piwo
czit = 2 ciasteczka zbożowe, 5szt. tater tots, 200ml coli
96B, 50T, 122W, 1322kcal + piwo (Lambic Peche, ok 200kcal, 95kcal/100ml), + czit
TRENING:
HIIT:
- bieg średnim tempem 3min
- 2x 25sec sprint / 35sec trucht
- 3x 25sec sprint / 35sec marsz
- trucht 2min
BASEN: 20min, śrenim tempem
SPOWIEDŹ SZCZERA:
W pracy szaleństwo żywnościowe. Coroczny tot-a-thon, czyli maraton w jedzeniu tater tots (kuleczka ze startego na wióry ziemniaka, pieczona w oleju. Czyli frytki o trochę innej konsystencji). Do tego ciasteczka "zbożowe" i tania odmiana coli. Inne produkty niedozwolone.
Tradycja wymyślona przez szefa jakieś 20 lat temu. Zabrał mi pudełko i zagroził że nie odda dopóki nie zjem "tego co trzeba". Zjadłam 5 sztuk, wypiłam kubeczek coli i zjadłam jedno ciasteczko. Potem, już z łakomstwa (należą mi się baty) zjadłam drugie ciasteczko.
Odpokutowałam choć trochę na treningu. Po 5tej minucie HIITa wszystko co zjadłam w ten dzień podniosło mi się do gardła. Nie zwymiotowałam ale czułam się podle do końca dnia. Basenik na ochłodzenie czerwonej jak burak mordki. Potem szykowanko w tempie ekspresowym na pożegnanie kumpla (wyjeżdża z USA). Nawet nie wypiłam wheya bo na samą myśl mnie mdliło. Dopiero w knajpie odważyłam się wypić sok pomarańczowy. Po godzinie było lepiej i wypiłam piwo. Bom idiotka.
Dzień uważam za totalnie skiszony dietetycznie.
Na pociechę została mi tylko myśl: ten co wygrał tot-a-thon zeżarł ponad 150 kuleczek. Jemu to dopiero musiało być w nocy niedobrze...
Zapraszam do komentowania
Zmieniony przez - Maya S w dniu 2010-07-31 15:11:15