Chce żeby możliwie sporo osób to przeczytało. Newbikom to na pewno pomoże, a starzy wyjadacze mam nadzieję pomogą mi.
.... .... ....
Początkowo bawiłem się na siłce. Eksperymentowałem, czytałem, rozmawiałem z wszystkimi o wszystkim... słowem - lwią część życia, z uporem maniaka, ułożyłem "pod żelazo". Dzięki temu nauczyłem się wreszcie słuchać własnego ciała, trenować w zgodzie ze sobą, jak najlepiej wykorzystywać to co mam i całe mnóstwo innych rzeczy... Po dłuższym czasie zdobywania takich doświadczeń, wreszcie poczułem że wiem co dalej i że wiem JAK.
Wymyśliłem sobie idealny program, stosowałem z uporem maniaka i wszytko poszło idealnie, nie narzekam;] Z czasem, pewny już swego, zacząłem doradzać innym, też z niezłymi skutkami. Czuje że wiem co nieco o tym sporcie. Coś jak dobry, solidny pracownik - znam się na swoim fachu i lubię go z każdym rokiem coraz bardziej nawet. Wszytko wygląda różowo (kasa też z tego jest).
W skrócie, po tym długim czasie ograniczyłem wszytko do tak naprawdę kilku dwóch zasad: SYSTEMATYCZNOŚCI I PROGRESJI. Smutne to dla mnie było, bo tyle nauki, tyle prób, tyle wysiłku, tyle lat a tu na koniec niespodzianka - to było takie proste przez cały czas?
No ale robiłem dalej swoje z przyjemnością, bez dwóch zdań i narzekań - wiadomo! tylko takie chwilowe zastanowienie mnie naszło, nic więcej.
Po dalszych kliku latach myślałem że wiem już wszystko i że nic mnie nie zaskoczy.
Do czasu jednak...
Zetknąłem się z pewnym starszym facetem (45lat). Jest czarnoskóry, ćwiczy od 30 lat (bez przerw), cała jego rodzina bawi się w siłownię od pokoleń, no i... jest BESTIĄ! (naturalną jak dąb w lesie). Nawiązałem z nim kilka rozmów, zadałem kilka pytań, dostałem odpowiedzi. Of korz wszytko przez neta, bo nie było innej możliwości. Na szczęście w Stanach jest inna rzeczywistość, a on jest w miarę znanym kolesiem więc nie było kłopotów.
Oniemiałem po tym czego się dowiedziałem. Cytaty (kropla z tego czego się dowiedziałem) które zamieszczam są jego wypowiedziami, zdjęcia są powszechnie dostępne na T-nation i od razu uprzedzam że robię to co robię bez jego zgody...
"Moje treningi były podstawowe, robione 3 razy w tygodniu, obojętnie w jakie dni:
Zwykła ławka (z czasem tylko skośna)
Przysiady
Wyciskanie zza karku/Militarne wyciskanie/Wyciskanie sztangielkami (zmieniałem co jakiś czas)
Shrugsy
Martwy ciąg
Wspięcia na palce
Uginanie ramion (curlsy) (Sztangielkami, Uchwytem młotkowym, albo na łamanej. Tutaj też zmieniałem z czasem)
Francuz, wznosy sztangielki oburącz nad głowę stojąc (tutaj akurat zmieniałem w zależności od tego jak moje łokcie się czuły).
Generalnie robiłem 3-4 serie i od 8-12 powtórzeń, w zależności od tego jak czułem się danego dnia na siłowni. Nie cierpię spędzać całego dnia na siłowni, cały trening trwał miedzy godziną a 75 minutami. Jedyne o co zawsze dbałem to to aby dźwigać najciężej jak tylko potrafię.
w domu, robiłem dużo i często drążek."
Czy to jest możliwe? przez prawie 20 lat (okres jego największego wzrostu, zbudował wtedy 95 procent tego co ma do dziś, później starał się tylko to utrzymywać, już trochę innymi metodami, ale tylko UTRZYMYWAĆ) robił to co pisze wyżej. Na każdym jednym treningu. TYLKO te ćwiczenia! nie ma jakiś przenoszeń, nie ma jakiś pie*****nych, fantastycznych izolacji, nie ma żadnej błazenady... po prostu twarde, podstawowe ćwiczenia i nic więcej...
Ćwiczył bo ojciec z bratem go zmusili. Jego ojca i jego brata zmuszali tak jego dziadkowie, on już zmusza swojego 5 letniego synka. Wiedział co robić od samego początku dzięki temu, nie zmarnował ani chwili. Miał oczywiście te same geny co jego rodzina więc to co na nich działało - działa i na niego. To oni wymyśli ten program (co tu w sumie wymyślać). On stosował go przez te 20 lat. Tylko w obrębie tych kosmetycznych zmian, które są tam uwzględnione. Rezultaty są niesamowite! A to tylko podstawy! ba! podstawy podstaw!... niesamowite!....
Je wtedy gdy jest głodny. Twierdzi że gdy się właściwie ćwiczy to jest się zawsze głodnym.
.... .... ....
Natchnął mnie ten człowiek. Od miesiąca jestem coraz bliżej momentu w którym chciałbym spróbować tego co on. Za kilka dni zamieszczę mój nowy trening i prosiłbym o Wasze sugestie. Na razie ciągle próbuję, ciągle analizuję co i jak ale też powoli zmieniam dotychczasowy trening (już tak długo stosowany...) wszytko w stronę podobnych podstaw co On.
Mam nadzieję że wyrazicie swoją opinię i ogólnie swoje zdanie na temat wszystkiego co napisałem. Nie ukrywam że chciałbym sprowokować dyskusję o powrocie do podstaw. O najprostszych, pewnych, skutecznych i surowych metodach. Liczę że czujecie o co mi chodzi oraz że będziecie się udzielać. Możliwe że posłuży to kiedyś do dalszej obróbki i jakiegoś artykuliku (a jak nie, to na pewno wnioski znajdą się w gablotce w mojej siłowni;)
A więc Panowie, co byłoby idealnym powrotem do podstaw, co byłoby takim fundamentem niezależnie od stażu, jakie ćwiczenia, jakie zasady, jakie nastawienie, jakie żarcie, jakie treningi, jakie rzeczy zrobią z człowieka taką prostą, twardą maszynę?
I czy tak naprawdę dzisiejsza moda na treningi, na zaawansowane programy, na drogich trenerów (ups!), na wymyślanie coraz to bardziej skomplikowanych ćwiczeń, splitów, biologiczno-chemicznych teorii jest potrzebna? czy to tylko jednak przewartościowanie wartości, moda, przesada? może rzeczywiście siłka to nic trudnego... stosowanie garstki praw i motywacja i już!
Dzięki za wszelkie zaangażowanie,
Respekt!
Zmieniony przez - Simonidas w dniu 2009-11-06 16:31:25