Witam,
Od dłuższego czasu bardzo skrupulatnie czytałem to forum, nie tylko "odchudzanie" ale całe "sfd". Dopiero po zobaczeniu Twojego tematu Hpsi postanowiłem się zarejestrowac i wypowiedzieć.
Moim punktem startowym była bardzo podobna sytuacja do Twojej. Ok 2,5 roku temu moja waga wynosiła 153 kg przy 178 cm wzrostu. Zero masy mięśniowej. W czasach szkolnych byłem dość aktywny, chodziłem do sportowej podstawówki i liceum, ale zawsze byłem "misiek". Studia były czasem w którym "popłynąłem" na fast foodach i zapomniałem o aktywności. Po studiach praca...i równia pochyła.
Niestety, bazując na własnych doświadczeniach nie mam dobrych wieści dla Ciebie. Jestem zdania, że jeśli ktoś doprowadził siebie do takiego stanu, to nie ma szans na wyjście z niego poprzez podejście typu "przechodzę na dietę i zaczynam ćwiczyć". To tak nie działa na ogół. Śmiem twierdzić, że w 95% takich sytuacji problem tkwi dużo głębiej, w psychice. Coś spowodowało, że tacy ludzie jak my, niezaleznie od płci, wieku, czy miejsca zamieszkania suną po takim a nie innym torze i obrastają w tłuszcz. Koniec końców entuzjastyczne i dynamiczne próby zmiany tego prawie zawsze kończą się słomianym zapałem. Straciłem przez otyłość bardzo dużo w życiu, ale postawiłem wszystko na jedną kartę w którymś momencie i zaczerpnąłem porady specjalisty. Nie ma miejsca na tłumaczenia, że to dużo kosztuje. Przy takim BMI jakie masz, cierpisz na otyłość olbrzymią, która jest niebezpieczna dla zdrowia a podejmowanie nieprzemyślanych diet i intensywnych ćwiczeń jest zagrożeniem zycia, więc tutaj nie ma po prostu miejsca na "tak, ale". Wymówki są dla tych, którym nie zależy tak na prawdę. Jeśli chodzi o koszta - wcale nie jest tak, że za specjalistę trzeba płacić. Znam z autopsji. Idziesz do lekarza pierwszego kontaktu, przedstawiasz swoją sytuację i prosisz o skierowanie do Instytutu Żywności i Żywienia. Czekasz w kolejce, być może nawet długie miesiące. Jak już przyjdzie Twój czas, następuje spotkanie z dietetyczką,
pomiar BF, itp itd oraz wstępna dieta. zostajesz też umówiony na wizytę u specjalisty (ja trafiłem na Panią doktor Stroniawską-Woźniak, która - z perspektywy czasu mogę to powiedzieć - przyczyniła się do uratowania mi tyłka). Cierpliwie czekasz na wizytę u specjalisty (kolejne kilka tygodni) - po tym jest wywiad i dobranie odpowiedniej terapii, jeśli dieta nie pomaga, farmakologia. Jeśli dieta i farmakologia nie pomaga - pozostaje skierowanie na leczenie operacyjne, którego jest kilka różnych form. Operacje wykonywane są w Warszawie, Łodzi, Zabrzu i paru innych miejscach w Polsce i są refundowane w 100% z NFZ-u przy takim BMI jak Twoje (przynajmniej 2 lata temu były). Jak widzisz to bardzo długotrwały proces, ale przy takiej wadze w zasadzie niewiele można stracić a zyskać wszystko.
Idąc dalej - na mnie nie działały żadne leki, ani Meridia, ani Xenical, ani nic innego. Trafiłem ostatecznie na stół operacyjny do Pana Docenta Paśnika do Instytutu na Szaserów w Warszawie. Ze 153kg, moja waga zjechała do 94kg. Moje życie zmieniło się totalnie, ale jak się później okazało - samo zoperowanie i utrata wagi to nie wszystko. Waga zaczęła wracać, bo nadal nie zwalczyłem pierwotnej przyczyny która wpędziła mnie w ten kołowrotek, czyli psychiki. Czasami największą odwagą jest stawienie czoła swoim kompleksom, słabościom, przeszłości. Pech chciał że waga doszła do 117kg. Ocknąłem się i m.in. dzięki biernemu, ale bardzo skrupulatnemu przeglądaniu tego forum, zacząłem działać.
Aktualnie mam 110kg i bardzo dużo energii by zmieniać to w dalszym ciągu. Kluczem jest nie mówienie o diecie i ćwiczeniach mających zbić wagę, kluczem jest zrozumienie siebie i mechanizmów które sterowały życiem dotychczas i uczyniły je takim jakim uczyniły a przede wszystkim traktowanie aktywności fizycznej i zdrowego odżywiania jako integralnej części Twojego nowego życia.
Podsumowując: to na co chciałbym najbardziej zwrócić uwagę to to by nie rzucać się od razu z motyką na księżyc. Nie twierdze, że taka droga jaką mi przyszło przebyć to jedyna słuszna i że każdemu taką polecam. Opisałem jedynie jako przykład. Na pewno jednak nie ma żadnego sensu forsowanie się i stosowanie diet opartych o założenia dla ludzi zdrowych/wysportowanych, którzy mają zupełnie inne cele niż osoby w takim punkcie sttartowym jak Twój/Mój. Na tym forum jest bardzo duży wachlarz porad, koncepcji, ale nie każda z nich bedzie dobra w Twojej sytuacji, wręcz przeciwnie. Nie zapominaj że wielu użytkowników to wysportowani pewni siebie ludzie. Na pewno obecność tutaj może zmobilizować, ale tylko mierząc siły na zamiary i stawiając realistyczne cele z poprzeczką na odpowienim poziomie można naprawdę dojść do punktu w którym będziesz osobą usatysfakcjonowaną i szczęśliwą w życiu. Życzę Tobie, Sobie i takim osobom jak My, żeby mogły wrócić na to forum za np. rok i pochwalić się swoimi sukcesami, zupełnie innymi niż gros pozostałych użytkowników. Żaden z nas nie będzie przecież właściecilem dumnie pokazywanego dziewczetom sixpacka, bo przy takiej wadze startowej możemy mieć co najwyżej sixpacka owiniętego w kupe skóry, ale nie to powinno być celem :)
Pozdrawiam,
ps.
dodam tylko, że jak sie chce to można. wszystko. tłumaczenia typu "tutaj na studiach nie mam roweru" są żadnymi tłumaczeniami. albo zmieniasz życie albo szukasz usprawiedliwień :) krok po kroku, liczy się konsekwencja. 3 lata temu byłem człowiekiem który nie był w stanie wdrapać się na 3 piętro po schodach. Dziś jestem w stanie biegać przez 30 min, czy też zjeździć całą Warszawie na rowerze kilka razy w tygodniu z przebiegami 50km/dzien...nie wspomne nawet o tym o ile fajniejsze rzeczy można wyprawiać z dziewuchami i o tym, że samopoczucie wskoczyło mi na poziom jakiego nie pamiętam od czasów liceum. Sport to najlepszy narkotyk, więc zacznij od spacerów a przy odpowiedniej konsekwencji w dążeniu do zmian za 2 lata wystartujesz w maratonie.
Zmieniony przez - Route67 w dniu 2009-05-17 21:46:17
Zmieniony przez - Route67 w dniu 2009-05-17 21:47:08
Zmieniony przez - Route67 w dniu 2009-05-17 21:50:34
Zmieniony przez - Route67 w dniu 2009-05-17 21:52:43