Mawaszi on chyba sam to czyta, bo mam od niego kolejny post
Cytuję:
Mawashi
Przede wszystkim miałbym prośbę, byś nie zaczynał wykorzystywać
przewagi, że przestałem osobiście się wypowiadać i chce zakończyć
również proszenie Kaziola, aby wklejał moje wypowiedzi. Zacząłeś
nadinterpretację.
że na forum nie można udzialć komuś porad kontrowersyjnych za
które nie można wziąc odpowiedzialności bo nie mieszczą się w
ogólnie przyjętych normach z konkretnego zakresu tematycznego.
Czuję się, jak winny, który musi się tłumaczyć - przejechałem
się na "dawaniu rad" i jedyne, co robię, to mogę sugerować lub
wyrażać własny pogląd. Uczę się na starych błędach i na tym
forum nie stosowałem "rad" chyba, że ktoś sobie tego życzył.
Rozumiem, że mam bardzo odmienny pogląd, ale fragment z
odpowiedzialnością - czy ludzie namawiający na suplementy, koks lub dietę wysokobiałkową zdają sobie sprawę, jak taka świeżynka może sobie zaszkodzić? Gdzie odpowiedzialność? Mi się wydaję, że w moim podejściu odsyłam ludzi do źródeł, żeby zanim na coś się zdecydują pod wpływem chwili, zebrali trochę informacji.
Jego postępowanie i nachalne - niekiedy - namawianie do swoich racji jest nieodpowiedzialne.
Daj mi przykład, gdzie namawiam i to nachalnie - ale nie wyrywaj z
kontekstu - chcę na własne oczy zobaczyć, że jeszcze nic się nie
zmieniłem odkąd styknąłem się z pewnymi zagadnieniami.
Jeśli chodzi o naszą rozmowę, zrobiłeś z niej walkę o "dobro i
zło", ja według mnie kulturalnie wyrażałem swoje zdanie i komentarz tu jest zbędny, niech każdy wysnuje z naszej rozmowy coś dla siebie.
Wklejony wcześniej "jadłospis" jest również dowodem tego, że o
dietetyce ma mierne pojęcie.
Gdybym patrzył na to w sposób: "skompromitować się czy nie" nie
wklejałbym swojego jadłopisu na tamtym forum, bo wiem, że wielu stąd tam zagląda.
Naginasz nieco - nie ukrywam się z tym, że jedyne na co zwracałem
uwagę, to była częstotliwość. To, że kwestie spożywanych
produktów zazwyczaj odkładałem na dalszy plan, to kwestia moich
indywidualnych upodobań i jednej sprawy.
Po części to eksperymentalnie podejście (a przynajmniej miałem
wymówkę, by jeszcze trochę sobie "pożyć") - w trzy miesiące
doszedłem moim zdaniem bardzo daleko na słodyczach, mam pewne wnioski i wykorzystam je na pewno. Teraz zabrałem się za surowy, roślinny pokarm i obserwuję swoje wyniki dalej na zupełnie innym pożywieniu.
To mi da bardzo wiele, a chciałem wykorzystać fakt, że nie do końca zerwałem ze złymi nawykami, bo kiedy z nimi zerwę, nie będę chciał do tego wracać.
Jak coś piszesz, po prostu postaraj się o nutkę obiektywizmu - mam
bana nie bez powodu i chcę swoje odsiedzieć, a nie wracać i
wyjaśniać każdą kwestię jakbym miał do czynienia z Pudelek.pl.
Jeśli ktoś wyrazi taką chęć, za rok z przyjemnością podsumuję co
osiągnąłem.
Uprzedzam z góry po raz kolejny jakieś niedopowiedzenia. Podsumowując cały wątek, nie kryję się z tym, że moim zdaniem organizm sam potrafi wytworzyć odpowiednie warunki do wzrostu mięśni. Nie wiem dokładnie czy za pomocą jego zdolności do syntetyzowania potrzebnych substancji (hormony,
aminokwasy itd.) czy z pomocą kilku alternatywnych dróg (azot, kanały energetyczne, właściwości podświadomości) - wszystko to opisałem w formie argumentów, ale sednem wszystkich było to, że nie z pokarmu, ewentualnie z jego małą pomocą. Nastawiałbym się na pierwszą opcję, bo ustrój ma ważniejsze potrzeby, na które przeznaczy substancje odżywcze. Na razie zaliczam wzrost wymiarowy głównie nikłych ilościach substancji pokarmowych (słaba przyswajalność słodyczy lub nieduże ilości pokarmu roślinnego), ale planuję kilka bardzo długich postów leczniczych i to będzie dla mnie swego rodzaju test, czy pokarm rzeczywiście ma tu jakiekolwiek znaczenie.
Ograniczenie jadania sprawia, że organizm lepiej wykorzystuje co jest,ale również zwalnia masę sił życiowych z powodu braku
ponadplanowych czynności w związku z obróbką pokarmu. Choć
niektórzy się sugerują, że lepsza przyswajalność znaczy wydobycie
więcej białka - stąd urosną mi mięśnie, ja po części sugeruję
coś odmiennego - organizm będzie zdolny lepiej się przystosować w
związku z zaistniałą sytuacją poprzez wydobycie odpowiednich
warunków do wzrostu mięśni.
Oczywiście, że większość tu rośnie na odpowiednich ilościach
pokarmu i często wspomagaczy, ale to jest moim zdaniem jedna z dwóch dróg - z potencjału organizmu, albo potencjału pożywienia zyskamy mięśnie. Przy czym - co próbowałem na łamach tego tematu opisać - nastawiając się na dietę, nie wykorzystasz tego, co ma do
zaoferowania organizm i odwrotnie.
Jeśli ktokolwiek dobrze pojął intencję będę się cieszył.
Poduczę się jeszcze w kwestii opisywania czarno na białym, o co mi
chodzi.
Nie namawiam do swojego punktu widzenia, próbuję coś pokazać z zupełnie innej strony, jedyne dowody jakie na to na razie mam, to
wiedza i własne dotychczasowe doświadczenie. Jakie będę miał?
Również własna praktyka - nie wiem, czy uda mi się precyzyjnie
wskazać i namacalnie udowodnić, co powoduje, że podczas postu leczniczego czy diety, która na pierwszy rzut oka przypomina
"głodówkową" pozyskujemy lepsze wyniki estetyczne. Nie wiem jak wam, dla mnie liczy się efekt.
Jeśli ktoś chciałby jeszcze podyskutować o tym, jestem na forum,
które podałem na stronie 7.
Pozdrawiam." koniec cytatu