Cudowne, ciepłe morze, na niebie słoneczko, a ja wygrzewam się na plaży co chwilę popijając zimną colę przynoszoną przez przystojnego kelnera . Nagle słyszę przeraźliwy śpiew... Jozin z Bazin wyrywa mnie z moich marzeń sennych.
Otwieram oczy i pierwsze co widzę to mój pies Florka, którego szczere spojrzenie sugeruje chęć wyjścia na dwór.
Oczywiście nie poddaję się szantażowi ani budzika, ani Florki i idę spać jeszcze co najmniej na 30 min hehe. Tak!, mój trening zaczyna się już teraz, kiedy to jak Rocky muszę walczyć z sobą by wyleźć z mojego cieplutkiego, przyjemnego łóżeczka.
Zastanawiam się czy to na pewno dziś jest ten dzień, kiedy postanowiłam, że będę biegać. Hmmm a może by tak wziąć do parku aparat i porobić trochę zdjęć wiewiórkom - dziś taka klimatyczna pogoda - poniżej moje dzieło .
Eee nie!, pobiegam! - w końcu chcę zostać mistrzynią świata .
Żeby nie przedłużać ;] zaczynam żwawym marszem w kierunku parku, oczywiście towarzyszą mi moje pieski. Na zdjęciu poniżej docelowe miejsce treningowe.
Docieram do parku robię krótką rozgrzewkę stawów max 5 min i zaczynam szybki bieg. W planie mam 15 min w tempie takim, żeby zrobić co najmniej 3 km, a najlepiej w granicach 4. Misiek menda jedna, od pierwszych metrów się buntuję, jak na psa ma wyjątkowo leniwą naturę i nie bardzo widzi mu się ranne bieganie. Biorę go na smycz i ciągnę jako dodatkowy balast - niech mi to Bozia na ringu wynagrodzi .
Jeśli po biegu jestem mało zmęczona znaczy, że tempo było do dupy. Przechodzę do rozgrzewki stawów - zaczynam od góry - krążenia głowy, ramion, przedramion, nadgarstków, przechodzę w dół &- krążenia tułowia skrętoskłony, naciąganie mięśni dwugłowych ud i mięśni łydek, robię parę podskoków w miejscu, parę wymachów nóg w przód, w tył i na boki itd. Wszystko w miarę żwawo, żeby nie ostygnąć.
Kolejny element to najtrudniejsza technicznie rzecz w całym treningu - sprinty. Moje pieski bardzo chcą mnie wtedy złapać, często chwytając za nogawki i wkurzają mnie tym niesamowicie (jeśli ktoś ma psa - niech spróbuje z nim biegać sprinty !) Jeśli mnie wcześniej krew nie zaleje robię max 5 powtórzeń (około 70 m, najlepiej pod górkę, bez przerw między powtórzeniami - powrót truchtem).
Po zakończeniu sprintów przechodzę do zasadniczej części treningu. W tym przypadku są to frontkicki. Ponieważ nie jestem zbyt bystra i nie łapie wszystkiego na treningach w klubie, samotne treningi są momentem, kiedy dokładnie wszystko mogę sobie przemyśleć, przeanalizować i przerobić. Oto jak wygląda frontkick
W pierwszej serii staję naprzeciw jakiegoś drzewka czy czegoś takiego, stopy ustawiam równolegle i bardzo powoli powtarzam każde kopnięcie zwracając uwagę na każdy szczegół (max 20 powtórzeń na każdą nogę). Staram się pamiętać o stopie podporowej, o tym żeby trzymać ręce wysoko, żeby biodra dobrze pracowały, żeby dobrze nogę odstawiać po kopnięciu itd. Max skupienie.
W drugiej serii robię podobnie, ale staję w swojej pozycji, staram się już nie rozkładać kopnięcia na części pierwsze, kopać w miarę płynnie, ale nadal robić to z ogromną dokładnością.
W trzeciej serii swobodnie się poruszam i płynnie w powietrze wyprowadzam frontkicki. (przy tym ćwiczeniu krew mnie zalewa, bo tak naprawdę nie robię tego ani swobodnie, ani płynnie. Stwierdzam, że nic nie umiem i łapię depresję treningową - depresja treningowa, jest zjawiskiem pożądanym o ile przyczynia się do postępów)
W czwartej serii robię po 10 do 20 powtórzeń na nogę, kopiąc tak jak w serii drugiej, ale przed każdym kopnięciem robię przysiad (przysiad kopnięcie, przysiad kopnięcie).
Kolejnym elementem treningu jest 2 rundy luźnej 3 minutowej walki z cieniem. Skupiam się na front kickach, na obronach i na ich wyprowadzaniu. Staram się poprawnie poruszać. Jeśli mam dobry dzień, to zaczynam od prostej techniki i powoli sobie ją rozbudowuję. Jeśli dzień mam gorszy, to wkurzam się na pustkę w głowie, na brak koncentracji i na kochane pieski, które nagminnie biegają za wiewiórkami i szukają pożywienia w postaci padliny (co mnie dodatkowo rozprasza )
Na zakończenie staram się dokładnie porozciągać i totalnie wyluzować. Wracam spacerkiem do domu i myślę sobie o front kickach, o walce którą wygrywam, o tym co muszę poprawić, o tym co mi na treningach wychodziło. No i najpiękniejszy moment po treningu - prysznic i żarełko
Trening krótki, ale bardzo intensywny i strasznie go lubię. Nie przeciąża mnie za bardzo i pozwala się zregenerować do tego wieczornego.
Wersja dla opornych ;)
Cele treningu
Umiejętności: doskonalenie techniki kopnięcia frontalnego
Motoryka: wytrzymałość ogólna, siła i szybkość nóg, gibkość
Inne: koncentracja, samodyscyplina, wytrwałość,
Uwagi ogólne: to jest trening, który wymyśliłam sobie sama i nie wiem czy jest poprawny metodycznie i merytorycznie, ale ja go lubię i muszę przyznać, że jak już udaje mi się go zrobić to bardzo mi pomaga.
Czas treningu: około 1h-1,5h
Część I:
1. w ramach wstępnej rozgrzewki krótki, ale szybki marsz (5 min) [rozgrzewka]
2. krótka rozgrzewka stawów (około 2-3 min) [rozgrzewka]
3. bieg jednostajnym szybkim tempem - 15 min (przynajmniej 3 km) - pod koniec powinniśmy być dość konkretnie zmęczeni, jeśli nie, tzn. że tempo było do dupy [rozgrzewka, ogólna wytrzymałość]
4. dogrzanie stawów - zaczynając od góry, czyli krążenia głowy, unoszenie barków, krążenia ramion, przedramion i nadgarstków, krążenia tułowia, skrętoskłony, krążenia udem na zew i do wew (jedna noga uniesiona, zgięta w stawie biodrowym i kolanowym), parę podskoków w górę, krótkie rozciąganie mięśni nóg - szczególnie łydek i dwugłowych uda, wymachy nóg na boki i w tył (najlepiej trzymać się czegoś np. drzewa) wymachy nóg w przód [rozgrzewka]
Uwaga ! wszystkie ćwiczenia wykonywane są energicznie, żeby nie ochłonąć. Ilość powtórzeń w każdym ćwiczeniu to 8 do max 10
5. sprinty pod górkę (około 70 m) od 2 do max 5 powtórzeń, jak najszybciej , powrót truchtem i od razu kolejny [szybkość i siła nóg]
Część II: [doskonalenie techniki kopnięcia frontalnego, siła nóg]
Najczęstsze błędy: unoszenie do kopnięcia prostej nogi,
brak skrętu stopy podporowej,
brak pracy bioder,
opuszczone ręce,
stawanie w równoległej pozycji przy przednim frontkicku (zwykle odruchowo robi się taki przykroczek lub coś w tym stylu)
Uwaga !
Każde pierwsze 10 powtórzeń wykonujemy bardzo powoli, koncentrując się na prawidłowym wykonaniu techniki - rozkładamy ją na czynniki pierwsze, czyli uniesienie nogi, prace bioder, wyprost nogi itd.
Kolejne 10 powtórzeń robimy nadal powoli, ale płynnie. Samotny trening sprzyja temu, że można wszystko przeanalizować, od nikogo nie jesteśmy uzależnieni, można się skupić na technice i powtarzać ją jak najdokładniej potrafimy - taki jest cel tych ćwiczeń - jak największa poprawność.
1. frontkick - pozycja równoległa, stopy na szerokość barków, najlepiej na wprost jakiegoś drzewka , kopiemy bardzo powoli po 20 razy na każdą nogę.
2. jak wyżej ale w pozycji do walki
3. fronkick - 15 razy na każdą nogę poruszając się
4. w pozycji do walki, po 15 na każdą nogę, przed każdym kopnięciem wykonujemy przysiad (przysiad kopnięcie przysiad kopnięcie)
5. krótka walka z cieniem z naciskiem na frontkicki - wyobrażać sobie że one wychodzą od przeciwnika oraz wychodzić z nimi jak najczęściej - max 3 min
Część III [rozciąganie, podsumowanie treningu]
1. dokładne rozciąganie statyczne, wytrzymanie w każdej pozycji przynajmniej 30 sekund
2. analiza treningu - co najbardziej mi wychodziło, co nie wychodziło, nad czym muszę jeszcze popracować.
3. wizualizacja - czyli wyobrażam sobie w jakich sytuacjach na ringu stosuję frontkick, wyobrażam sobie jak nim trafiam, jak kontynuuję akcję lub jak nie trafiam i co w związku z tym robię dalej.
Zmieniony przez - shoo w dniu 2008-12-01 01:05:59