Ja tu jestem doświadczony jeżeli chodzi o skakankę.
Skakałem przez całe wakacje, dwa miesiące na skakance.
Na początku 3 minuty i wysiadłem (normanie na jednej nodze)
Później udało się skakac 5minut, 10, później 15 minut,20minut,25minut,30minut,35 minut,40minut,45 i wkoncu 50 minut...tak tak 50 minut po boksersku, wysoko na dwóch nogach.
Z perspektywy czasu, nieduże, ale jednak sam się sobie dziwie.
Najpierw ledwo co 3min i wysiadałem a późenij tak długo mogłem skakac bez odpoczynku, dopiero po 30minutch zaczynałem się pocic.
Niesłuchajce tych piernicza że skakanka nie nadaje się na spalanie takanki tłuszczowej.
Głupota.
Co daje skaknka?
-sadełko znika niewiadomo kiedy
-rzeźbią się łydki i uda (schodzi z nich tłuszcz i ogólnie ładnie się wyrabiają)
-wzmacniają się stopy (żyły niezłe na nich mi powychodziły)
-większa sie wydolnośc, lekkoś ruchów,
zwinnośc, skocznośc.
Jak wytrwac tyle czasu?
Na początku kiedy skakałem na dworzu liczyłem deski, drzewa, chmury, cytowałem jakieś znane utwory itd.
Później dla urozmiacenia przeniosłem się do garaży gdzie liczyłem np. ile jest kluczy w szafce, zmieniałem strony żeby nie miec ciągle tego samego widoku przed oczami, aż przeniosłem się do domu.
Oglądałem tv, skakałem przed telewiozrem oglądając na discovery amerykańskiego choppera
Twardziele niech skaczą bez butów, ja tak robiłem z początku ale później zaczeły mnie bolec odciski na stopach i zacząłem skakac w butach.
Dodoam że urzywałem skakanki o ciężkiej rączce jedna 400g (fajnie żyłki na przedramionach wychodzą)
Jednym słowem do roboty, jest prawie 20.00 dobra pora na spalanie, później myju myju i lulu.
Życze powodzenia.