Ja pierwszy raz taki "objaw" z krzyżem miałem gdzieś 1999/2000 r. Po lądowaniu nie miękko na palcach tylko na piętach i na 'przeprostowanych' nogach. Poszedł mi taki jakby prąd przez plecy. A potem wiadomo: wstawanie z łóżka przez turlanie się. Problemy z podnoszeniem klapy w kiblu ;) wiązaniem butów...ogólnie schylaniem się.
Ale po tygodniu przeszło.
A że byłem małolatem to jak przeszło to przecież nic się nie stało.
Zapomniałem o tym. Ale potem raz w roku miałem taką samą sytuację, ale już nie od tak dynamicznych wydarzeń ale np. od tego, że w jakimś tam dniu MOCNIEJ docisnąłem przy ćwiczeniach rozciągających gdzie trzeba się schylać głową do kolan, do stóp (w tych czasach mędrcy dopiero doszli, że to jest szkodliwe ćwiczenie).
Albo (z okazji ćwiczenia sztuk walk) jak był trening kopnięcia.."opadającego", "topór" i trzeba było najpierw jak najmocniej zamachnąć nogą do pionu.
Ale z drugiej strony np. przy chodzeniu po górach. Co ciekawe to zależało od...'pochyłości' terenu, im bardziej pochyły tym mniej plecy bolały. Musiałem trafić W ODPOWIEDNI KĄT ustawienia ciała i wcale nie była to wyprostowana sylwetka (w sensie kąta osi, a nie zaokrąglonych pleców ). Za to schodzenie, gdzie idzie się jakby 'z wypchanymi biodrami' i te stąpnięcia przy każdym kroku, gdzie jeszcze jesteś dobijany grawitacją....niszczyły.
Tzn. WTEDY myślałem, że to po prostu bolą mnie mięśnie pleców (krzyża), że mam słabe te mięśnie i szybko się męczą i zaczynają piec tak, że aż je paraliżuje.
W między czasie też była siłownia. Gdzie między innymi chciałem wzmocnić te plecy (przysiadami i martwym ciągiem), ale na szczęście już na samym początku stwierdziłem, że ten rodzaj bólu co czuję to nie jest to co "POWINNO BYĆ" czuć. Powinno w sensie 'specjalistów' dookoła, którzy mówili "Dobrze, jest ! Masz czuć plecy !". No bo skąd k..wa oni mogli wiedzieć co czuje ktoś inny :/
I też
po siłowni były takie dni, że wracałem i przez kilka dni nie mogłem "wypuścić środka ciężkości poza pion" ;) bez bólu. Ale przechodziło.
Chodzi o to, że WSZYSTKO TO POWYŻEJ....po latach NIE POMOGŁO MI, tylko doprowadziło mnie do sytuacji dzisiejszej. Czyli jak w końcu mnie chwyciło to nie tylko tak, że nie mogłem klapy podnieść w kiblu...ale nie mogłem chodzić (chodziłem szurając, tiptopami).
Teraz ból się zmniejszył na tyle, że mogę normalnie chodzić....ale już ponad miesiąc mija i ... nie przechodzi tak jak zawsze przechodziło, tzn. wciąż nie mogę "wypuścić środka ciężkości poza pion".
I dopiero teraz poszedłem do lekarza i dopiero teraz się dowiedziałem jak bardzo zniszczyłem kręgosłup.
Co więcej, pamiętam z 3 lata temu na siłowni był lekarz, który regularnie wszystkich 'bada' żeby powiedzieć czy mogą ćwiczyć na siłowni, co mogą ćwiczyć itd. Ale jego badanie polega tylko na tym, że rozbierasz koszulkę, a on sprawdza "na oko" czy nie masz krzywizn w kręgosłupie, które mógłbyś pogłębić obciążając w pionie kręgosłup. Tym sposobem na pewno nie wykryje jakiś zwyrodnień czy drobnych uszkodzeń krążków międzykręgowych.
Ale z drugiej strony, nie każdy będzie płacił np. 350 zł przed pójściem na siłownię, żeby sobie robić rezonans magnetyczny.